piątek, 15 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 17:


"Spójrz w moje oczy, są pełne strachu.
Powiedz mi, czy czujesz to samo?"

Rano wstałam w złym humorze. Ale co ja chcę jak zostałam porwana, zgwałcona, bita... Taa i po tym mam mieć zajebisty humor. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam ten kąplet i się ubrałam . O kurwa Hope! Dawno jej nie widziałam. A jak coś się jej stało? Nie wybaczę sobie. Przywiązałam się strasznie do tego psa. Zbiegłam szybko na dół i zaczęłam jej wszędzie szukać. Przeczesałam cały salon i pobiegłam do kuchni. Siedziała u Monic na kolanach a ta ją karmiła, ale jak Hope zobaczyła mnie zaczęła piszczeć, bo chciała zejść z nóg Monic. Ta ją położyła na podłodze i piesek od razu podbiegł do mnie. Wzięłam ją na ręce a Ona zaczęła mnie lizać po twarzy. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej sok bananowy. Nalałam Go sobie do szklanki i wypiłam duszkiem. W pomieszczeniu panowała napięta atmosfera i zgaduję że ze względu na mnie. Nie patrząc na nikogo poszłam do pokoju. Przeczesałam wszystkie szafki i szuflady, aż w końcu znalazłam. Papierosy to jedyne czego teraz potrzebowałam. Odpaliłam jednego i podeszłam do okna.
Chciałam je otworzyć, ale w całym domu zaczął piszczeć alarm. No tak zapomniałam. Po chwili do pokoju wbiegł Jus, ale gdy zobaczył mnie wystraszoną, z papierosem w ręku, tylko się zaśmiał. Podszedł i mnie przytulił. Zaraz otworzył okno i mnie puścił. Poczęstowałam go jednym, którego wziął z chęcią i odpalił.
Kiedy spaliłam wywaliłam peta i usiadłam na łóżku. Jus uczynił to samo. Usiadł i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego i czułam się strasznie dziwnie. Nie wiem jak to opisać, ale nie mogłam się od niego oderwać. Położyliśmy się i On zawisł nade mną. Patrzeliśmy sobie w oczy, kiedy On zaczął się zbliżać. Po chwili dotknęliśmy swoich ust. Zaczęliśmy się całować. To nie był agresywny pocałunek, tylko czuły. Zajebisty.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy na moje policzki wpełzł rumieniec.
-Pięknie Ci z rumieńcami-powiedział a ja jeszcze bardziej się zarumieniłam. Zakryłam twarz rękami a on się zaśmiał. 
-Vic. Powiedz coś. Błagam.-powiedział. Spojrzałam na niego i próbowałam się przełamać. w Końcu mi się udało.
-To był jeden z najlepszych pocałunków w moim życiu.-powiedziałam i zakryłam twarz. Justin zaśmiał się melodyjnie. Uderzyłam Go w głowę i spiorunowałam spojrzeniem. -Nie śmiej się ze mnie- mruknęłam. Złapał się za głowę i udawał że płacze.
-To.. To bolało. Dzie..wczyno Ty uczuć nie ma...sz?- zapytał a ja wybuchłam śmiechem. Uśmiechnął się i po chwili do pokoju wszyscy wbiegli. Ja nie mogłam opanować śmiechu. Patrzeli się na mnie jak na wariatkę, która dopiero co uciekła z psychiatryka. Justin pobiegł w ich stronę, cały czas udając płacz i krzyknął:
-O..Ona s..się nad..e m..mną z..znę...ca-zaczął się jąkać a ja wybuchłam jeszcze większym śmiechem. Tamci poszli w moje ślady i zaraz też się śmiali.
-Cicho!-krzyknął Jus. Wszyscy się uspokoiliśmy a po chwili powiedział- Widzicie dzięki mnie się odezwała i zaśmiała.- Powiedział i teraz to On wybuchł śmiechem.
-Zabiję Cię Bieber-krzyknęłam i zerwałam się z łóżka i pobiegłam w jego stronę. Ten zaczął uciekać a ja Go goniłam. Lataliśmy tak po całym domu śmiejąc się a reszta się nam przyglądała. W końcu się zatrzymał a ja wpadłam w niego. Przewiesił mnie przez ramię i poszedł w stronę sofy. Biłam go i wyzywałam żeby mnie puścił. Zrobił to dopiero na sofie, gdzie zaczął mnie łaskotać. Wybuchłam śmiechem i Błagałam Go żeby przestał.
-A co ja z tego będę miał?
-No nie wiem..-udawałam że się zamyśliłam -nic- powiedziałam a ten znowu mnie zaczął łaskotać.
-D..dobra c..o ch..cesz?- zapytałam a on wskazał na swój policzek. Podniosłam się na łokciach i chciałam Go pocałować w polik, ale ten w ostatnim momencie odwrócił twarz i pocałowałam Go w usta.Oderwałam się od Niego po chwili i wstałam. Szłam do kuchni kiedy zakręciło mi się w głowie. No tak przecież od pięciu dni nic nie jadłam. Miałam mroczki przed oczami. Ostatnie co usłyszałam to:
-Hej Vic wszystko Okay?
Zemdlałam.. Czemu to wszystko się mi przytrafia?..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz