Kiedy wstałam następnego dnia i zobaczyłam że jest dopiero 07:23, a ja nie mogłam już spać stwierdziłam, że pójdę zrobić śniadanie. Wstałam z łóżka i ubrałam się:
Nie malowałam się, tylko zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i postanowiłam na jajecznicę. Zrobiłam im, tak Harry'emu też, bo stwierdziłam że to nie jego wina. On nie wiedział. No więc postawiłam 5 talerzy w jadalni na stole i wyszłam z domu. Musiałam się przewietrzyć, przy okazji się przejdę i pozwiedzam. Gdy tak szłam cały czas czułam na sobie czyiś wzrok. Nie przejęłam się tym zbytnio, tylko usiadłam na ławce i odpaliłam papierosa.
-Sorry masz ognia?-podszedł do mnie chłopak. Na oko miał góra 20 lat. Miał włosy postawione do góry, brązowe oczy, malinowe usta i ostre rysy twarzy. Jednym słowem
CIACHO
Nie odpowiedziałam, tylko wyjęłam zapalniczkę z kieszeni i mu podałam. Wziął ją i podpalił papierosa, po czym oddał mi swoją własność.
-Dzięki, jestem Jason, a ty?
-Vicky.-mruknęłam. Miałam co do niego złe przeczucia. Nie wiedziałam jeszcze że one okażą się prawdziwe.
-Okay.. Jeszcze raz dzięki, ale muszę iść.-powiedział i odszedł.Spaliłam do końca i wstałam z ławki. Pochodziłam jeszcze godzinę po parku i wróciłam do domu. Kiedy byłam już przed posesją sprawdziłam godzinę. CO?! Już 13:49? O kurwa. Trochę się zasiedziałam. Trudno się mówi.. Weszłam do domu:
i poszłam do salonu:
Siedzieli w nim wszyscy, razem z Paul'em. Kiedy mnie zobaczyli, podbiegli do mnie i zaczęli przytulać.
i poszłam do salonu:
Siedzieli w nim wszyscy, razem z Paul'em. Kiedy mnie zobaczyli, podbiegli do mnie i zaczęli przytulać.
-Nie mogę oddychać.-ledwo powiedziałam. Od razu się odsunęli i usiedli na sofie.
-Gdzie byłaś od rana? Wiesz jak się martwiliśmy?-zapytał Paul.-W ogóle nie było z Tobą kontaktu.
-Byłam w parku. Nie było sensu się martwić. I chciałam Was przeprosić za wczoraj. Byłam zdenerwowana.-powiedziałam cicho i spuściłam wzrok na swoje buty. W tej chwili były bardzo interesujące.
-Nie, to ja chciałem Ciebie przeprosić. Gdyby nie ja nic by się nie zdarzyło.- powiedział smutno Harry.
-Nie, Ty nic nie wiedziałeś. To moja wina. Przepraszam-mruknęłam i poszłam do pokoju:
Weszłam do łazienki, którą mam w pokoju:
Podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie. Jestem beznadziejna. Wzięłam z szafki jedną żyletkę i wyszłam z łazienki, a następnie z pokoju. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Nalałam sobie w szklankę soku pomarańczowego i wypiłam go duszkiem. Gorzki... Ale i tak go uwielbiam. Po minucie do kuchni wszedł Niall.
-Jadłaś coś dzisiaj? Rano nie widziałem talerza ani w zlewie, ani w umywalce.-powiedział a ja jedynie kiwnęłam głową na nie.
-Masz- Podsunął mi pod nos talerz z kanapkami.
-Nie chcę-powiedziałam i chciałam wyjść z kuchni, ale drogę zastawił mi Lou.
-Louis przepuść mnie.
-Nie wyjdziesz do puki nie zjesz.
-Ale ja nie chcę.
-No to masz problem.-powiedział i wyszli z kuchni, zamykając ją na klucz. Kurwa!
Siedziałam w kuchni do godziny 19:38. Nudziło mi się a nie ma mowy, żeby mnie wypuścili. Spojrzałam po całym pomieszczeniu:
Okno! No tak. Podeszłam do niego i wyskoczyłam na świeże powietrze. Jeszcze nie wiedziałam że to najgorsze co mogłam zrobić...
-Nie ładnie to tak uciekać z domu.- Usłyszałam nad uchem. Później wszystko działo się tak szybko. Uderzenie...
Ból głowy...
Ciemność...
Właśnie popełniłam największy błąd mojego życia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz