wtorek, 21 czerwca 2016

Epilog:

DWA DNI PÓŹNIEJ

Dziś odbywa się pogrzeb całej trójki. Vicky, Justina i Davida.
Vic i Jus zostaną pochowani razem, tak jak życzyła sobie tego Vic.
Przyjaciele chłopaka wiedzieli, że ją kochał, więc bez słowa się na to zgodzili.

Rodzina dziewczyny i przyjaciele chłopaka stali przed wykopanym grobem, do którego spuszczali dwie trumny. Nie mogli uwierzyć, że ich z nimi nie ma. To nie miało się tak skończyć. To Vicky miała pochować swoją matkę, a nie na odwrót.

Przyjaciele chłopaka nie wierzyli, że go nie zobaczą. Przecież miał tyle życia przed sobą, a teraz? Teraz leży dwa metry pod ziemią. Zostawił ich. Zostawił samych z problemami. Nie chcieli go jeszcze żegnać.

Wszyscy płakali. Nawet Ian. Czekali, aż pogrzeb się skończy, żeby iść do domu i wypłakać smutki. Czemu akurat oni? - pytali Boga. Nie mogło do nich dotrzeć to, co się stało. Przecież mieli się pogodzić i żyć szczęśliwie z dziećmi.

I nadeszło. Zakopali ich trumny. Już się nie obudzą. Dopiero teraz do nich dotarło to, co dzieje się od dwóch dni.

Przyjaciele Justina wyszli z cmentarza, bo nie mogli patrzeć na cierpienie rodziny dziewczyny, choć sami nie czuli się lepiej.

Rodzina Vicky stała przed ich grobem cały dzień. Córka, tak pokrzywdzona przez życie. Czemu to się przytrafiło akurat jej. Ich małej Vic?
To była wola Boga.
Ta myśl nadeszła Monic. Dzięki siostrze zrozumiała jaka była na początku. Mimo, że zawsze jej pomogła, to była dla niej nieznośna, a to przez to, że obwiniała ją o utratę ojca. Teraz wie, że to nie była jej wina. To była wina pijanego kierowcy.

Teraz są szczęśliwi, ale tam. Na górze...
_________________________________________________________________________________

Znowu płakałam. 😭
Nie wierzę, że skończyłam już to pisać.
To moje pierwsze opowiadanie, ale jakoś dziwnie mi się pisze epilog, choć mam jeszcze cztery inne.

Przepraszam, że takie smutne zakończenie, ale od samego początku takie planowałam.

Rozdział 27:



Justin patrzył na oddalającą się postać dziewczyny. Nie chciał, żeby sobie przypomniała. Nie tak szybko. Kiedy jej nie widział,( wtedy, co mu uciekła), cały czas o niej myślał i uświadomił sobie, że ją kocha. Kiedy ją skrzywdził, nie był sobą. Ćpał i pił, żeby nie widzieć, jak jego serduszko, bo tak ją nazywał w myślach, cierpi. Nie zniósł by tego. Dopiero, kiedy uciekła, uświadomił sobie, co jej zrobił. Ciągle siedział w barach, na imprezach, albo w pokoju. Zabijała go myśl, że ją skrzywdził. A to wszystko, przez jej ojca. Ona nie była niczemu winna, a on ją zniszczył. Psychiczne i fizycznie.
Wrócił do samochodu i pojechał do domu. Po drodze cały czas o niej myślał. Nie wybaczyłby sobie, gdyby jej się coś stało. Nawet o tym myśleć nie mógł. Czuł się winny. I był. Gdyby dał jej spokój, byłaby szczęśliwa. Może by się wybiła i byłaby sławna. Miałaby chłopaka, przyjaciół, rodzinę, kasę...
A przez niego wszystko huj strzelił. Gdyby się o niej nie dowiedział. Teraz żałuje. Żałuje strasznie. Przecież mógł podejść, udawać normalnego chłopaka, a potem złamałby jej serce. Przynajmniej taki był na początku plan, ale on stwierdził, że to za mało. To teraz stwierdza, że to za dużo. Mógł sobie upolować jej siostrę. Na niej się zemścić, ale nie. Bo on zawsze wie lepiej. To miało bardziej zaboleć jej rodzinę, ale jeszcze wtedy nie wiedział, że zaczęli się nią interesować, kiedy przyniosła im kasę. 
- Halo!- warknął do wciąż dzwoniącego telefonu.
- Stary, gdzie Ty jesteś?- spytał Ian. 
- Jadę!- warknął i się rozłączył. Otworzył schowek i wyciągnął z niego paczkę fajek. Puścił kierownicę, mając w dupie fakt, że pędzi prawie dwie stówy i odpalił papierosa. Schował paczkę z powrotem i spojrzał za szybę. Jechał wprost na drzewo i choćby nie wiadomo jak się starał, nie udało by mu się zahamować.
Kolejna dusza w niebie, lub piekle...

***           Muzyka

Dziewczyna wciągnęła długą kreskę i czekała, aż narkotyk zacznie działać.
Kiedy się doczekała i chłopak to zauważył, musiał wykorzystać okazję. Przybliżył się do dziewczyny i zaczął ją całować i dotykać. Vic, mimo, że była pod wpływem, próbowała go odepchnąć, ale zakneblował jej ręce nad głową i związał sznurem, który znalazł na podłodze. Nie tracąc ani chwili, rozebrał ich i ją zgwałcił. W tym czasie Vicky sobie wszystko przypomniała. Chciała umrzeć.
Chłopak na tym nie poprzestał.Zaczął ja okładać pięściami. Chciał się odwdzięczyć. Przez nią stracił przyjaciela i reputację. Z Mikiem się znał od małego. Kiedy go stracił, przysiągł sobie, że się zemści. I dotrzymał słowa.
Na koniec złapał za szkło i poprzecinał jej żyły, a na kartce napisał list.
Przepraszam. Przepraszam, że to zrobiłam. Nie mogłam tak dłużej żyć. Nie chciałam. Nie dałam rady. 
Od samego początku pamiętałam wszystko, ale nie chciałam, żebyście zauważyli, co planuje zrobić. Nawet do Jus'a się zbliżyłam. I wiecie co? Kocham go. Nie wiem czemu, ale kocham go i chciałabym, aby mnie pochowano obok niego, gdy umrze. Nie ważne czy za tydzień, miesiąc, czy parę lat, ale moją ostatnią prośbą, jest leżeć obok niego. 
Przed śmiercią zostałaś znowu zgwałcona, tyle, że nie przez Justin'a, ale Davida. 
Po tym wszystkim nie dałam rady dłużej żyć. Za dużo cierpienia. Za dużo smutku. Za dużo łez. 
Chcę, żebyście ułożyli sobie życie.
Mama z tym lekarzem, który mnie zawsze przyjmował.
Monic z Alan'em.
A chłopacy ze swoimi drugimi połówkami.
Kocham was, pamiętajcie o tym.
Wasza Vicky.

Płakał, kiedy to pisał. Nie wiedział czemu to zrobił, ale wiedział, co napisał. Ukradł jej pamiętnik, w którym wszystko opisała. Złapał za jej telefon i napisał SMS' do Monic, żeby z całą rodziną przyszła do opuszczonego domu w lesie, a sam podciął sobie żyły. Oboje umarli.

Po trzydziestu minutach do domu weszła cała jej rodzina. Kiedy zobaczyli dwa trupy, myśleli, że zemdleją. Na szczęście nie brali jej najmłodszego braciszka.
Z płaczem podbiegła do dziewczyny i sprawdzili jej puls. Nie żyła. Chłopak to samo. Monika złapała za liścik i go przeczytali. Postanowili spełnić jej ostatnią prośbę.

***                     Muzyka

Tymczasem, Justin'a rozbitego na drzewie znalazła jakaś para, która, akurat jechała tą drogą. Wybiegli z samochodu i podbiegła zobaczyć, co z chłopakiem. Udało im się go wyciągnąć go z samochodu i sprawdzić puls. Nie żył. Dziewczyna znalazła jego telefon, weszła w spis połączeń i zadzwoniła pod ostatni wykręcany numer.
- Kurwa stary, gdzie Ty jesteś?! Jaja sobie ze mnie robisz?! Miałeś się pośpieszyć!- Ian krzyczał wkurzony do telefonu. 
- Emm... Przepraszam, ale właściciel tego telefonu nie żyje. Rozbił się na drzewie.- powiedziała, a świat chłopaka się zawalił. Przecież to był jego najlepszy przyjaciel.
- A... Ale jak?- spytał zrozpaczony.
- Nie wiem, ale mój partner zadzwonił już na pogotowie. W jakim szpitalu będzie napisze później. Przykro mi.- powiedziała, a chłopak się rozłączył.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Płakałam, kiedy to poszłam. Nie wierzę, że to już koniec. Jeszcze tylko epilog i opowiadanie zakończone. 
Mam jeszcze parę opowiadań, na które zapraszam!
~X

Zajrzyjcie i tam!

środa, 15 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 26:

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
VIC

Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Nareszcie...
Ubrana czekałam na wypis. Do sali po pięciu minutach wszedł Jus. Uśmiech sam wpełzł na moje usta. Lubię go.
Może dlatego, że nie wiem, co się stanie później...
Wzięłam walizkę, która zaraz została mi wyrwana z rąk przez chłopaka. Spojrzałam na niego z mordem w oczach i ruszyłam ku wyjściu. Przeszliśmy bez słowa przez korytarz i weszliśmy do windy, po czym zjechaliśmy na dół i odjechaliśmy spod szpitala.
Zamknęłam oczy i myślałam, kiedy przypominało mi się coś...

FLASHBACK

Vic siedzi na łóżku i czeka.
Na co?
Sama nie wie.
Co zrobi Justin, kiedy wejdzie?
Przeprosi, czy zrobi to, co zwykle?
- No kochanie, już myślisz jak nam będzie dobrze? Nie możesz się doczekać, co? Już za chwilę Twoje marzenia się spełnią.-  powiedział chłopak, kiedy wszedł do pokoju.
- Chyba śnisz frajerze.- powiedziała, nie patrząc na niego, czym go wkurzyła.
Chłopak podszedł do niej i uderzył ją w twarz. Zaczął ją bić bez opamiętania, zgwałcił i wyszedł z pokoju, zostawiając dziewczynę zapłakaną na łóżku.

END FLASHBACK

Spojrzałam z przerażeniem na spokojnego chłopaka, ale nie odezwałam się ani słowem. Nie mogłam uwierzyć w to, co mi się właśnie przypominało. Że on mnie niby zgwałcił? To za to mnie przepraszał? Ale jeśli to prawda, to dlaczego to zrobił? Dlaczego mnie zgwałcił? Co ja mu zrobiłam?
Chłopak spojrzał na mnie i zauważył moje przerażone spojrzenie. Zmarszczył brwi.
- Coś nie tak?- spytał patrząc przed siebie, na drogę.
- Z... Zatrzymaj się.- powiedziałam.
- Ale dlaczego?
- Zatrzymaj się. Proszę.- powiedziałam, na co chłopak zatrzymał się na poboczu. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam nawoływania chłopaka, ale je zignorowałam i szłam, gdzie mnie nogi poniosą. Nie wiedziałam gdzie idę.
Poczułam uścisk na ręce, odwróciłam się i zobaczyłam Jus'a.
- Wracaj do samochodu.- powiedział.
- Po co? Żebyś mnie znowu wywiózł i zgwałcił? Czy żebyś mnie pobił na śmierć?- zapytałam. Stał wmurowany w ziemie. Spojrzałam na niego ostatni raz i odeszłam. W oczach zebrały mi się łzy. Skręcałam w różne uliczki, aż dotarłam do opuszczonego domu, w lesie. Dla niektórych mógłby się wydawać przerażający, ale nie dla mnie, nie w tym momencie. Chciałam się odciąć od wszystkiego. Miałam dość, a to dopiero jedno ze wspomnień.
Spojrzałam na ręce i zobaczyłam tam rany po cięciach. Podeszłam do kawałka szkła i wzięłam je w ręce. To nie byłam ja, coś mną kierowało, ale podobało mi się to. No może nie tyle, że podobało, ale odprężała mnie myśl, że zaraz na nadgarstkach pojawią się nowe rany.
Ścisnęłam szkło i wbiłam w nadgarstek. Syknęłam z bólu, ale nie przestałam. Cięłam dalej.
Kiedy skończyłam, usiadłam na starej, brudnej kanapie i patrzyłam jak krew spływa mi po nadgarstku. Usłyszałam jakiś szelest, ale go zignorowałam. Po chwili do domku wszedł jakiś chłopak. Kojarzyłam go skądś, ale nie wiem skąd.
- Vicky?- spytał zdziwiony. Spojrzałam na krew i nie odezwałam się.
- Co ty tu robisz?- spytał ponownie siadając obok mnie.
- Kim jesteś?- spytałam nie patrząc na niego.
- David. Nie pamiętasz?
- Nie. Straciłam pamięć.- powiedziałam. Spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam jak formuje dwie kreski z jakiegoś białego proszku.
- Chcesz trochę?- spytał.
- A co to?- zapytałam.
- Koks- powiedział.
- Okay. Daj...

CDN...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co o tym myślicieli?
Co zrobi David?
Jakie są jego intencje?
Czy Vic się coś stanie?
Może się zaprzyjaźnią?
Dlaczego wzięła od niego narkotyki? Dlaczego była taka głupia?
A on? " Ale okazja" pewnie pomyślał. Zrobi jej coś? Przeprosić? Zabije?
Dowiecie się w następnych rozdziałach.

Pamiętaj!
Czytasz = Komentujesz!

wtorek, 10 maja 2016

ROZDZIAŁ 25:

~~TYDZIEŃ PÓŹNIEJ ~~

Dzisiejszego dnia Vicky wybudziła się ze śpiączki. Przy jej łóżku spała jej matka. Dziewczyna spojrzała na kobietę i w tym samym czasie do sali wszedł Daniel. Kiedy zobaczył, że dziewczyna na niego patrzy, rzucił się biegiem w stronę łóżka i ją przytulił, budząc przy tym kobietę. Ta kiedy zobaczyła przytomną córkę, zaczęła płakać i ją przytulia.
- Ymm przepraszam, ale kim Wy jesteście?- zapytała, a świat jej matki się zawalił. To najgorsze uczucie, kiedy własna córka Cię nie poznaje. Kobieta wybuchła płaczem. Wzięła sześcioletniego* synka i wyszła z sali. Poszła po lekarza, z którym się zaprzyjaźniła i powiedziała mu całą sytuację.
- To normalne w jej przypadku. Kiedy została potrącona, mocno uderzyła głową o ziemię, więc jest możliwość, że straciła pamięć.
- A.. Ale na jak długo?- wyszeptała kobieta.
- Nie wiem. To może być na tydzień, miesiąc, ale jest opcja, że nie odzyska już pamięci.- powiedział i przytulił kobietę. Kiedy pierwszy raz ją zobaczył, coś w nim drgnęło. Spodobała mu się. Angela nie była brzydką kobietą. Charakter też ma super, więc rozważa zaproszenie jej na randkę, ale to później, jak w życiu kobiety się wszystko ułoży.
Lekarz poszedł do sali i zobaczył zdezorientowaną dziewczynę, a przy jej łóżku Monic.
- Jak się czujesz?- zapytał i zwrócił na siebie uwagę dziewczyn.
- Dobrze, ale nic nie pamiętam.- mruknęła cicho.
- Tak, wiem. Mocno przywaliłaś głową, więc to normalne.- powiedział. Dziewczyna próbowała coś sobie przypomnieć. W końcu jej się udało. Przypomniała sobie tylko to jak przed kimś ucieka i auto. Dalej pustka. Nic kompletnie nic. Lekarz zrobił jej jakieś badania i wyszedł z sali. Monic też wyszła. Nie mogła znieść tego, że jej własna siostra jej nie pamięta. Kiedy rodzina dziewczyny była przed szpitalem, do sali wszedł chłopak. 
Przystojny- pomyślała. Czekoladowe oczy, brązowe włosy, dobrze zbudowany. Podszedł do łóżka, a ona poczuła dziwny niepokój i strach.
- Hej Vic- odezwał się.
- Kto?- zapytała a on spojrzał na nią jakoś dziwnie.
- No Vic. To Twoje imię.- powiedział a dziewczyna zaczęła intensywnie myśleć.
- No nie ważne. Przyszedłem, żeby Cię przeprosić.- powiedział i chciał wyjść.
- Czekaj- powiedziała a on się zatrzymał.- Za co?- zapytała ze zmarszczonymi brwiami.
- Zrobiłem Ci coś strasznego. Aż wstyd powiedzieć co. Chciałem cię przeprosić i powiedzieć, że zniknę z Twojego życia.
- Każdy zasługuje na drugą szansę- odezwała się, choć nie wiedziała co jej zrobił, ale na pewno nie było to takie straszne, żeby mu nie wybaczyła.
- Ja po takim czymś, nie zasługuje.- odezwał się i ruszył w stronę drzwi.
- Ja twierdzę inaczej. Według mnie, niewybaczalna jest tylko zdrada.- dziewczyna, tylko tak myślała. Nie wiedziała, czemu Justin wygaduje takie głupoty. Dlaczego miałaby mu tego nie wybaczyć? Co On Jej zrobił? Nie miała pojęcia, ale nie pytała, bo wiedziała, że i tak jej nie odpowie.
- Fajnie, że tak mówisz, ale Ty nie wiesz. Gdybyś wiedziała, nie chciałabyś mnie znać. Nie jestem wart, choćby Twojego spojrzenia, a co dopiero przebaczenia.
- To mi powiedz! Może jak będę wiedziała to Ci powiem, czy jestem w stanie Ci to wybaczyć, czy nie!- krzyknęła już zdenerwowana. Miała dosyć tego, że nic nie wie. Chciała, żeby pamięć jej wróciła.
Jeszcze niedawno chciała zapomnieć...
Chłopak spojrzał na nią i chciał ruszyć w kierunku drzwi, ale do sali weszła Monic.
- Co Ty tu kurwa robisz?! Miałeś dać jej spokój! Co jej zrobiłeś?!- zaczęła krzyczeć.
- Nic jej nie zrobiłem. Wszedłem na chwilę, żeby jej coś powiedzieć i już znikam z waszego życia- mruknął cicho i wyszedł.
- Co Ci zrobił?- Monic podeszła do łóżka.
- Nic. Zatrzymaj go!- krzyknęła zdenerwowana. Czuła, że może się stać coś złego. I nie myliła się. Justin chciał popełnić samobójstwo.
- Co on ci nagadał co?- spytała zdenerwowana siostra.
- Nic. Przyszedł tylko przeprosić!- warknęła i zaczęła rozpinać wszystkie kable z jej ciała. 
- Co Ty robisz? Musisz leżeć.- powiedziała Monic. Dziewczyna ją zignorowała i wybiegła z sali. Zauważyła chłopaka wchodzącego na dach budynku, gdyż znajdowali się na ostatnim piętrze. Pobiegła za nim i też weszła na dach. Zaczęła krzyczeć, żeby się zatrzymał, ale On ją ignorował i szedł dalej. Kiedy był przy krawędzi dachu podeszła bliżej niego i powiedziała:
- Jeżeli Ty skoczysz, ja też to zrobię- chłopak dopiero wtedy się odwrócił i na nią spojrzał. Wiedział, że jest do tego zdolna. W końcu wielokrotnie próbowała się zabić, ale nigdy jej to nie wychodziło. Za bardzo mu zależało na jej szczęściu, dlatego się cofnął. Dziewczyna podbiegła do niego i wtuliła się w jego tors. Poczuła wibracje z jego ciała. Podniosła głowę i zobaczyła mokre policzki. 
- Hej. Nie płacz! Bo ja też będę!- wykrzyknęła i się zaśmiali. 
- Chodź do środka.- powiedziała i złapała za jego rękę. Ruszyli w stronę wejścia do budynku. Kiedy byli przed jej salą zaczepił ich chłopak, nieznany dla dziewczyny. 
- Stary gdzie Ty byłeś i dlaczego trzymacie się za ręce?- spytał i w tym samym momencie pojawił się koło nich lekarz.
- Vicky co ty robisz? Musisz leżeć. Nie wolno Ci wstawać.-powiedział zdenerwowany.
- Ale tu chodziło o życie- powiedziała i spojrzała wymownie na Justina, który posłał jej tylko uśmiech.
- Do sali. Już!- krzyknął do żartu. Dziewczyna stanęła na palcach i szepnęła chłopakowi na ucho
- Jeszcze raz, chociaż o tym pomyślisz, a nakopię Ci do dupy- po czym odeszła w stronę sali. Za sobą usłyszała śmiech chłopaka.
- Czy Ty mnie wyśmiałeś- zapytała unosząc jedną brew.
- Może.- powiedział, na co dziewczyna zmroziła go wzrokiem. Chciała się cofnąć, ale uniemożliwił jej to lekarz, łapiąc ją za rękę.
- Vicky. Do. Sali. Już!- powiedział lekko zdenerwowany. Wiedział, że może jej się coś stać, gdyż niedawno się wybudziła. Nie chciał ryzykować.
- No okay, już Okay- mruknęła i weszła do sali. Położyła się na łóżku, a lekarz jej podpisał wszystkie kabelki, które miały informować o tym, co z nią jest. Dziewczyna leżała niecałe pięć minut, a już się nudziła. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Usiadła na łóżku i zaczęła szperać po szafkach. W końcu znalazła telefon i słuchawki,
- W końcu!- mruknęła i złapała urządzenie. Położyła się na łóżku i w tym czasie do sali ktoś wszedł. Był to chłopak. Kojarzyła go, ale nie wiedziała skąd.
- Vic? Jak się czujesz?- zapytał. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on zmarszczył brwi. Nie wiedział, o co jej chodzi.
- A ty to?- zapytała. Nie wiedział, co powiedzieć. Nie pamięta go? A może udaje i zaraz wyskoczy z tekstem, że go nabrała i zacznie się śmiać z jego miny. Kiedy tak się nie stało, powiedział do niej:
- Mike, Twój przyjaciel. Nie pamiętasz?- spytał i w tym czasie do sali wszedł Jus. Chłopak zdziwiony patrzył jak jego przyjaciółka uśmiecha się do chłopaka, który zniszczył jej życie. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Myślał, że to tylko głupi sen, z którego się zaraz wybudzi, ale niestety, to prawda. I to go bolało najbardziej...

====================================================================

Witajcie! Wracam z nowym rozdziałem! Mam nadzieję, że wam się spodoba i lidze na kom.  
💖💗💞

poniedziałek, 2 maja 2016

ZAWIESZAM!!

Niestety, ale muszę zawiesić tego bloga.
Przepraszam, ale tablet mi się psuje, a laptop jeszcze nie przyszedł z naprawy.
Nowy rozdział postaram się dodać jak najszybciej.