piątek, 1 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 02

Wróciłam do domu o 13:37. Zerwałam się z 2 ostatnich lekcji, bo męczyły mnie ciągłe pytania.
"Dlaczego manager największego zespołu był pod tą szkołą."
"Dlaczego z tobą gadali?"
"Poznaj mnie z Liamem"
"Spraw żebym była żoną Malika"
"Dlaczego oni gadali z taką idiotką jak ty?"
I dużo innych.Pewnie się domyślacie od kogo było to ostatnie. Tak właśnie od Davida i Mika.
Nieźle im się za to oberwało. polało się dużo krwi, ale ostrzegałam ich. To nie moja wina że są tak tępi że nie rozumieją jednego prostego zdania:
"Nie nazywaj mnie idiotką"
No cóż. Nie moja wina.Oczywiście wylądowałam u dyrektorki, ale ona mnie lubi, więc pod pretekstem że jest początek roku nie dała mi żadnej kary. Tssa jasne. Wiem że zrobiła to bo nie chciała narażać mamy na przyjście do szkoły. Wie jaka jest sytuacja w domu i jak mama haruje żeby wiązać koniec z końcem.
Wchodząc do klatki sprawdziłam skrzynkę. Rozwaloną skrzynkę. Była w niej paczka zaadresowana do mnie. Zdziwiłam się, ale poszłam do góry. Mieszkam na drugim piętrze.Weszłam do domu i od razu otworzyłam paczkę było w niej sporo kasy i list.
" Tak na dobry początek~Paul Ps. 20 000 "
No myślałam że jebnę . Nie że się nie ucieszyłam, bo tak nie było. Od razu podeszłam do barku, gdzie trzymamy zaległe rachunki i poszłam je zapłacić. Straciłam 5 000. Potem poszłam i kupiłam Monic to:
Randka
mamie to:
spotkanie
sobie to :
school
a braciom to: (mam 2 )
Leondre Devries
i to:
syn#4
Jeden z braci ma 16 lat a drugi 5. Tata zmarł 2 lata temu. Ostatnie co powiedział to " jesteś głupią idiotką- zaśmiał się."
Wracając na te zakupy straciłam ok. 5 000.
Zostało 10 000. 
Weszłam do domu i wszystkim położyłam na łóżka komplety, mamie wrzuciłam do saszetki 8 000, Monic 200, a trevor'owi 500. Sobie zostawiłam 1 200. Spojrzałam na godzinę i zobaczyłam 16:25. O kurwa!!
Zamówiłam sobie szybko taksówkę i przebrałam się w czarne szorty i białą bokserkę. W LA jak to w LA jest ciepło. Wybiegłam z klatki i podbiegłam do taksówki, po czym podałam adres. Po 10 minutach byłam na miejscu. zapłaciłam kierowcy za dużą sumę i wybiegłam z taksówki.
-Reszta!-krzyknął za mną.
-Nie trzeba!- Odkrzyknęłam po czym wbiegłam do kawiarni. Zauważyłam ich jak już chcieli się zbierać. Podbiegłam do nich.
-Przepraszam z spóźnienie. Korki są.-Zmyśliłam na szybko patrząc w telefon, stwierdziłam że spóźniłam się 20 minut. Ja bym tyle na nikogo w życiu nie czekała, ale oni poczekali. Mają u mnie plusa.
-Więc o czym chciałeś rozmawiać odezwałam się do Paula... Albo poczekaj chwilę-powiedziałam po czym odeszłam od nich i podeszłam do lady. Poprosiłam o 7 podwójnych gałek lodów. Ciasteczkowe i waniliowe.
Zawołałam ręką jednego z chłopaków i razem zanieśliśmy je do stolika uprzednio płacąc i dziękując. Chyba Zayn chciał zapłacić, ale ja byłam szybsza. Kiedy podeszliśmy blondyn dosłownie się rzucił na te lody. Rozdaliśmy każdemu po jednym i usiedliśmy.
-To na przeprosiny że musieliście tak długo czekać. To co chciałeś?
-Tak jak już mówiłem chcę żebyś nagrała z nimi płytę..
-Ale jak mnie znalazłeś. Przecież jak śpiewałam to kamerka zawsze była wyłączona?
-Mam swoje sposoby. To jak nagrasz z nimi tą piosenkę? A później może jakaś kariera solowa. Z tego są naprawdę duże pieniądze.
-Dobra nagram, ale tylko dla rodziny. Sytuacja finansowa u mnie nie jest zbyt piękna. Mama i siostra cały czas pracują i prawie co się z nimi nie widuję. Aha i dzięki za te 20 000. Naprawdę się przydało.Spłaciłam wszystkie rachunki i kupiłam każdemu po pamiątce i dałam trochę pieniędzy.
-Jakie 20 000? Ja ci wpłaciłem 100 000 na konto.
-My się złożyliśmy i jej daliśmy do skrzynki z podpisem że to ty.-Powiedział Liam o ile dobrze kojarzę.
-Nie musieliście tego robić.
-Ale chcieliśmy.
-To jedziemy do ciebie, ty się pakujesz i lecimy do Londynu nagrywać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz