środa, 13 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 09:

~Perspektywa Vicky~

-O widzę że księżniczka się obudziła- uniosłam głowę i zauważyłam Justina. Dał nacisk na słowo księżniczka. Zaśmiał się widząc że patrzę na niego z przerażeniem. Zaczął do mnie podchodzić a ja nie miałam gdzie uciec. Bałam się. Bardzo się bałam tego co może mi zrobić. Chociaż słowo bałam to za mało powiedziane. Ja byłam przerażona! Kurwa, co ja mam zrobić?
-Myślałaś że ode mnie tak szybko uciekniesz?- zapytał, ale ja byłam tak przerażona że się nie odezwałam.
-Odpowiedz kurwa jak do Ciebie mówię suko- Jego krzyk, razem z hukiem od uderzenia rozniósł się po pokoju. 
-N.. Nie-wyjąkałam ledwo i ze łzami w oczach. On nie ma uczuć. To potwór.
-To powiedz mi dlaczego to zrobiłaś?- zapytał. Nie wiedziałam co powiedzieć. Sama nie wiem czemu to zrobiłam...- Czekam za odpowiedzią-syknął już nieźle wkurwiony.
-N..Nie w..Wie..Wiem-jąkałam się. Jego to oczywiście bawiło. Niech nie myśli że tak będzie zawsze. Jutro już będę normalna. Znowu będę Mu pyskować. Ja mam tak, że jak coś mi się stanie to przez jeden dzień jestem taka niemrawa. Tylko przy rodzinie umiem normalnie gadać. Zobaczyłam jak wyciąga paczkę papierosów i wkłada jednego do ust. Ja swoje miałam w kieszeni spodni, które nie wiem gdzie są. Chyba zauważył że się na niego patrzę bo się zaśmiał.
-Chcesz jednego?-wystawił paczkę w moją stronę. Pokiwałam głową na tak i sięgnęłam po jednego. Odpaliłam go zapalniczką, którą mi dał i podeszłam do okna. Mimo, że palę, to nienawidzę jak ktoś to robi w pomieszczeniu. Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie. Justin stał koło łóżka i przyglądał się mi. Spojrzałam na niego wymownie i na papierosa. Chyba zrozumiał o co mi chodzi bo podszedł do okna i wychylił się przez nie. Zrobiłam to samo co On i spojrzałam na dół. Nie jest tak wysoko jak się wydaje. Może kiedyś mi się uda przez nie uciec. Mówiąc kiedyś, mam na myśli dzisiaj w nocy. Może mi się uda.
-Śpię dzisiaj z Tobą- Kurwa On mi w myślach czyta czy jak? Ale chwila o On powiedział? Śpi ze mną? Kurwa a jak znowu mnie zgwałci? Nie chcę tego przechodzić znowu.-Spokojnie nic Ci dzisiaj nie zrobię. A śpię z tobą bo muszę wyjechać na tydzień. Muszę się upewnić czy z Tobą wszystko dobrze. Chłopacy w tym czasie będą Cię pilnować. Więc nawet nie myśl że uciekniesz. Na dół możesz schodzić, bo drzwi i okna mają alarm. Jak będziesz chciała uciec od razu będą wiedzieć. A te okno odbezpieczyłem jak tu wchodziłem.- wytłumaczył mi wszystko po kolei.- Aha i jak Ci coś zrobią, od razu po powrocie mi mówisz. Okay?- Zapytał a ja tylko pokiwałam głową.- No to się cieszę- mruknął i wyrzucił niedopałek przez okno. Spaliłam do końca i też wyrzuciłam peta, po czym zeszłam z okna i podeszłam do łóżka. 
-Chcesz się wykąpać?-zapytał a ja pokiwałam głową.- To chodź - powiedział i pociągnął mnie za rękę. Wyszliśmy z pokoju i weszliśmy do pięknej łazienki. Normalnie zaparło mi dech w piersiach. 
-No to jak się wykąpiesz wiesz gdzie iść.-powiedział i wyszedł. Coś za miły jest dla mnie. No nic. Zakluczyłam drzwi i podeszłam do wanny. Nalałam różnych olejków relaksacyjnych i napuściłam gorącą wodę. Rozebrałam się i weszłam. Od razu się rozluźniłam. Po około 30 minutach wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Wytarłam ciało i włosy, po czym je rozczesałam. Ubrałam koszulkę, która leżała na szafeczce i wyszłam z łazienki.. Przeszłam do "mojego" pokoju i zastałam tam leżącego Justina. Kiedy na mnie spojrzał uśmiech wkradł mu się na usta a ja się zarumieniłam na myśl że pod koszulką nie mam nic.
-Chodź na kolacje- powiedział i pociągnął mnie na dół do kuchni. Po drodze minęliśmy salon. Nie mieszkają tutaj sami. Na bank mieszka z nimi chociaż jedna dziewczyna. Kiedy usiadłam na jednym z krzesełek, Justin się odezwał.
-Na co masz ochotę? Naleśniki-fuj!- Tosty, gofry, jajecznica, pizza?
-Nie wiem wymyśl coś-Mruknęłam cicho, a On spojrzał na mnie.
-Nie-e kochanie. Twoje krzesło to te różowe.-Powiedział z uśmiechem na ustach. Ugh nienawidzę różu. Kiedy się odwrócił i zaczął przygotowywać jakąś kolację, usłyszałam szczekanie psa. Po chwili do kuchni wbiegli jacyś chłopacy z szczeniakiem. Jeju! Kocham Husky. Zerwałam się z krzesła i podbiegłam do chłopaka, który miał go na rękach i mu zabrałam. Spojrzeli na mnie zaskoczeni, ale ja się tylko uśmiechnęłam w ich stronę i wyszłam z kuchni. Weszłam do salonu i zaczęłam się bawić z pieskiem. Zastanawiałam się skąd mieli tyle pieniędzy. No przecież to gangsterzy. Tak wiem kto to Justin Bieber, ale nie bałam się go. Tylko zdziwiłam się że w parku wtedy go nie poznałam. Dopiero coś mi zaczęło świtać jak tamci zwrócili się do niego Justin. Moje rozmyślania przerwał chłopak, któremu zabrałam psa. Usiadł koło mnie i mi się przyglądał. Nie przejmowałam się nim, tylko z uśmiechem na ustach bawiłam się z psem.
-Zabrałaś mi mojego pieska- powiedział z wyrzutem, ale w jego oczach ujrzałam rozbawienie.
-Ojj tak mi przykro. Jak mogę Ci to wynagrodzić?-Zapytałam udając załamanie.
-Nie wiem Ona i tak woli już Ciebie.-powiedział.
-No przykro mi, ale to się nazywa urok...
-Vicky kolacja.-Krzyknął brunet z kuchni. Kurwa kolacja o godzinie 17: 39? No nic. Trzeba przeżyć. Wstałam z łóżka z Hope na rękach i poszłam do kuchni. Tak dałam jej imię. Usiadłam na krześle ( różowym, bo po mojej prawej siedział Justin, a po lewej wpieprzył mi się ten chłopak z salonu). Kidy Justin podsunął mi talerz z jajecznicą z pieczarkami i szczypiorkiem, mój brzuch zaburczał. Chłopacy spojrzeli się na mnie i się zaśmiali. Spuściłam głowę na dół, żeby zakryć rumieńce i zaczęłam jeść, przy okazji karmiąc Hope, za co dostałam karcące spojrzenie od Justina. Kiedy zjadłam ( a raczej zjadłyśmy) włożyłam tależ do zmywarki.
-Vic. Idź się ubierz i idziemy na zakupy. Ciuchy masz w pokoju.-Powiedział Justin. Zdziwiona poszłam do góry i ujrzałam ciuchy. Nawet fajne. ubrałam się i z szczeniakiem zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Justin. 
-Masz załóż je.-podał mi okulary i czapkę.- Aha i jeszcze jedna sprawa. Idziemy do galerii, żeby kupić Ci ciuchy, farbę do włosów i jeszcze inne rzeczy, które potrzebujesz, ale spróbuj mnie wkopać, to Twoja rodzina na tym ucierpi.-powiedział. Kiedy wspomniał o mojej rodzinie łza poleciała mi po policzku. Starłam ją szybko, żeby nie zauważył i wyszliśmy z Hope i z tym chłopakiem z domu. Nigdzie się bez niej już nie ruszę. A ten chłopak jest po to żeby czekać z nią przed galerią. Przeszliśmy się na pieszo, bo do galerii daleko nie mamy. Kiedy szliśmy Hope nie opuszczała mnie na krok. Gdy byliśmy pod galerią nie chciała zostać z Ian'em.Tak wiem już jak ma na imię.Kiedy w końcu udało mu się ją uśpić weszłam z brązowookim do galerii. Pochodziliśmy z dwie godziny po galerii ( i Jus odebrał chyba z pięć telefonów że Ian nie może uspokoić Hope) i poszliśmy do starbucks'a. To była moja najgorsza decyzja dzisiaj...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz