środa, 13 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 11:

Obudziło mnie lizanie po twarzy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Hope. Uśmiechnęłam się na jej widok i rozejrzałam się po pokoju. Siedziało tam z pięciu chłopaków, oprócz nich Justin, Ian i jakiś stał koło mnie. Trzy dziewczyny przyglądały mi się... Zmartwione? Po co ich tyle? Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju jeszcze raz. Nic nie mówiąc wstałam i pobiegłam do toalety. Zamknęłam drzwi na klucz i ustałam przed lustrem. Spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądam koszmarnie... Zrobiło mi się niedobrze, podbiegłam do toalety i uklękłam przed nią. Zwymiotowałam całą kolację, Kiedy skończyłam wymiotować, podeszłam do zlewu i umyłam zęby moją nową szczoteczką. Umyłam twarz i usiadłam na toalecie, bo zakręciło mi się w głowie. Po chwili wstałam z toalety, wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni ignorując wszystkich. Nalałam sobie do szklanki wody i wypiłam ją duszkiem. Po chwili w kuchni znaleźli się chłopacy. Poszłam na górę do pokoju. Weszłam i zastałam Justina i trzy dziewczyny krzyczące na niego. Zignorowałam to i podeszłam do toreb. Wyjęłam z nich spodnie dresowe, crop top i trampki i oczywiście wszystko czarne. Poszłam do łazienki i ubrałam się. Spięłam włosy w koka i poszłam do pokoju. 
-Mogę iść pobiegać?-zapytałam Justina zachrypniętym głosem. Bieg zawsze mnie rozluźniał. 
-Ale nie sama.-mruknął.
-Cokolwiek.-powiedziałam. Dziewczyny się zgłosiły że pójdą ze mną. Poczekałam na nie na dole w kuchni. Kiedy zeszły podeszłam jeszcze do lodówki i wzięłam schłodzoną wodę. One zrobiły to samo. Wybiegłyśmy z domu, wcześniej męcząc się z Hope. Wiem miałam bez niej nigdzie nie chodzić, ale wątpię że taki pies przebiegnie około dwudziestu kilometrów i to jeszcze jak jest ciemno.Mogłaby się szybko zgubić. 
-Jestem Mia, to Amy a to Lucy-powiedziała jedna.
-Vicky-powiedziałam i biegłam dalej. 
-Co Justin Ci zrobił?- Zapytała Lucy a ja się zatrzymałam i spojrzałam na nią.
-Chyba raczej co ja mu zrobiłam-Mruknęłam pod nosem, ale one i tak to usłyszały.
-Co masz na myśli?- Zapytała Amy.
-Przeze mnie ścigała go policja.-powiedziałam i pobiegłam dalej, tyle że tym razem biegłam najszybciej jak potrafiłam. Zatrzymałam się w parku i zaczęłam rozciągać, przy okazji czekając na dziewczyny. Mogłabym teraz uciec, ale nie chcę narażać ich, ani mojej rodziny,która jest dla mnie najważniejsza. Kiedy dobiegły do mnie nie mogły złapać oddechu.
-Dziewczyno... Gdzie Ty się nauczyłaś tak biegać?-Zapytała po raz pierwszy Lucy.
-Kiedyś biegałam naprawdę dużo. Mam kondycję, ale niestety taki frajer mi to popsuł, porywając mnie-mruknęłam i pobiegłam w stronę domu.-Idę domu- krzyknęłam i pobiegłam najszybciej jak potrafiłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz