Zaczął mnie obmacywać. Szarpałam się, krzyczałam, biłam go pięściami gdzie popadnie, ale to nic nie dało. Tylko za to obrywałam. W końcu dałam sobie spokój i leżałam płacząc. Jus zaczął ściągać z nas ubrania. Nie miałam nawet siły, żeby go odepchnąć. Po prostu leżałam i płakałam pod nim. W końcu wszedł we mnie gwałtownie, na co krzyknęłam.
- Zamknij ryj kurwo. Jesteś nic nie znaczącym śmieciem wchodzącym po tym świecie!- warczał mi do ucha bijąc mnie. Błagam niech to się już skończy.
~~ Miesiąc później ~~
Co byście czuli, gdy codziennie jesteście gwałceni? Wyzywani? Bici? Poniżani? No więc ja tak mam.
Co czuję?
Nic.
Kompletnie nic.
To tak jakby wyprali ze mnie uczucia.
Nie czuję nic, poza obojętnością.
Dzisiaj jak u mnie był i robił to co przez ostatni miesiąc, dowiedziałam się, że muszą uciekać, bo policja wpadła na trop. Wiedzą gdzie jestem. Dzisiaj ucieknę. To moja szansa. Jutro uciekają z miasta, więc dzisiaj w nocy ucieknę. Jak? Przez okno. Justin myśli, że boję się wyskoczyć i to prawda, ale blisko parapety jest jakaś rura, po której zejdę. Może mi się uda, a może nie. Przekonam się wieczorem. Jest godzina 18: 56. Za cztery minuty przyjdzie Justin i zrobi to co zawsze.
Nie myliłam się. Trzy minuty później usłyszałam kroki na schodach.
Kroki na korytarzu.
Łapanie za klamkę.
Otwieranie drzwi.
Do pokoju weszła Mia. Jak mnie zobaczyła wybuchła płaczem. Podeszła do mnie i przytulia.
- Vic.. Przepraszam, że nic nie zrobiłam przez ten miesiąc, ale.. On nas tutaj nie wypuszczał. Dzisiaj do Ciebie nie przyjdzie. Nie ma Go. On już wyjechał, a my jedziemy jutro. Proszę spakuj się.... Jeszcze raz Przepraszam kochanie.- powiedziała i wyszła. Odczekałam jeszcze pół godziny i poszłam do łazienki. Puściłam wodę i napełniłam wannę, żeby myśleli, że się kąpie i poszłam do pokoju. Wzięłam z szafy ubrania i włożyłam je na siebie. Do plecaka wrzuciłam trochę ubrań, papierosy i zapalniczkę. Podeszłam do okna i je otworzyłam. Alarm wyłączył Justin jakiś tydzień temu, co teraz mi się przydało. Wyrzuciłam plecak i złapałam się rury. Weszłam po niej, co mi trochę zajęło, bo dawno tego nie robiłam, ale w końcu mi się udało. Odszukałam plecak i biegiem rzuciłam się ku furtce. Na szczęście w niej nie było zainstalowanego alarmu, bo inaczej chyba bym się zabiła. Wybiegłam na ulicę i zaczęłam biec w kierunku mieszkania. Kiedy byłam blisko odetchnęłam z ulgą. Pozostało mi przejść przez ulicę. Nadal biegłam, ale trochę wolniej. Byłam już na pasach, ale nie zauważyłam samochodu. Zaczął na mnie trąbić, ale nie zdarzył zahamować. Uderzył we mnie, ale na szczęście nie tak mocno, żeby mi się coś stało. W tamtym domu się trochę uodporniłam na ból, ale i tak bolał mnie brzuch, plecy i ręka. Na szczęście to tylko stłuczenie. Wstałam z ziemi, na której leżałam i szlam w stronę domu. Już nie daleko.
- Hej! Zatrzymaj się! Nic Ci nie jest?- z samochodu wysiadła jakaś dziewczyna, a zaraz za nią Monic. Kiedy Ją zobaczyłam wybuchłam płaczem. Podbiegła do mnie i przytuliła.
- Vic nic Ci nie jest? Boli Cię coś? - zaczęła mię wypytywać. Pokiwałam tylko głową i wskazałam na blok, w którym mieszkamy. Wspominałam, że się nie odzywam od jakiegoś tygodnia? Nie? To teraz wspominam. Monic od razu zrozumiała o co chodzi i zaczęła mnie prowadzić.
- Lily poczekasz chwilę?- zapytała a ta pokiwała głową zszokowana i wsiadła do samochodu. Zgasiła go, zamknęła i podbiegła do nas.
- Daj ten plecak- powiedziała i wzięła go ode mnie. Poszłyśmy do mieszkania. Kiedy byłyśmy przed naszymi drzwiami wyjęła z torebki klucze i włożyła je do zamka. Przekręciła nimi dwa razy i pchnęła płytę.
- Monic? Zapomniałaś czegoś? Przecież miałaś nocować u Lily.- usłyszałam głos mamy i kroki. Kiedy znalazła się przed nami spuściłam głowę. Kobieta nie poznała mnie, bo przefarbowałam włosy.
- Kto to?- zapytała a ja podniosłam głowę. Kiedy mnie ujrzała łzy wypłynęły z jej oczu.
- Vic.. Gdzieś Ty była?- zapytała a ja rzuciłam się w jej stronę. Wtuliłam się w kobietę i płakałam. Miałam ochotę jej o wszystkim opowiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- Lily. Zanocujesz dzisiaj u nas Ty? Bo ja nie dam rady teraz gdzieś wyjść.- zapytała Monic, a ta pokiwała głową.
- Dobra tylko czekaj. Pójdę zaparkować samochód.- powiedziała i wyszła. Poszłam z mamą do salonu i kobieta zrobiła mi herbaty. Wypiłam ją i poszłam się położyć. Ostatnią myślą przed zaśnięciem było:
Wreszcie w domu...
Nie myliłam się. Trzy minuty później usłyszałam kroki na schodach.
Kroki na korytarzu.
Łapanie za klamkę.
Otwieranie drzwi.
Do pokoju weszła Mia. Jak mnie zobaczyła wybuchła płaczem. Podeszła do mnie i przytulia.
- Vic.. Przepraszam, że nic nie zrobiłam przez ten miesiąc, ale.. On nas tutaj nie wypuszczał. Dzisiaj do Ciebie nie przyjdzie. Nie ma Go. On już wyjechał, a my jedziemy jutro. Proszę spakuj się.... Jeszcze raz Przepraszam kochanie.- powiedziała i wyszła. Odczekałam jeszcze pół godziny i poszłam do łazienki. Puściłam wodę i napełniłam wannę, żeby myśleli, że się kąpie i poszłam do pokoju. Wzięłam z szafy ubrania i włożyłam je na siebie. Do plecaka wrzuciłam trochę ubrań, papierosy i zapalniczkę. Podeszłam do okna i je otworzyłam. Alarm wyłączył Justin jakiś tydzień temu, co teraz mi się przydało. Wyrzuciłam plecak i złapałam się rury. Weszłam po niej, co mi trochę zajęło, bo dawno tego nie robiłam, ale w końcu mi się udało. Odszukałam plecak i biegiem rzuciłam się ku furtce. Na szczęście w niej nie było zainstalowanego alarmu, bo inaczej chyba bym się zabiła. Wybiegłam na ulicę i zaczęłam biec w kierunku mieszkania. Kiedy byłam blisko odetchnęłam z ulgą. Pozostało mi przejść przez ulicę. Nadal biegłam, ale trochę wolniej. Byłam już na pasach, ale nie zauważyłam samochodu. Zaczął na mnie trąbić, ale nie zdarzył zahamować. Uderzył we mnie, ale na szczęście nie tak mocno, żeby mi się coś stało. W tamtym domu się trochę uodporniłam na ból, ale i tak bolał mnie brzuch, plecy i ręka. Na szczęście to tylko stłuczenie. Wstałam z ziemi, na której leżałam i szlam w stronę domu. Już nie daleko.
- Hej! Zatrzymaj się! Nic Ci nie jest?- z samochodu wysiadła jakaś dziewczyna, a zaraz za nią Monic. Kiedy Ją zobaczyłam wybuchłam płaczem. Podbiegła do mnie i przytuliła.
- Vic nic Ci nie jest? Boli Cię coś? - zaczęła mię wypytywać. Pokiwałam tylko głową i wskazałam na blok, w którym mieszkamy. Wspominałam, że się nie odzywam od jakiegoś tygodnia? Nie? To teraz wspominam. Monic od razu zrozumiała o co chodzi i zaczęła mnie prowadzić.
- Lily poczekasz chwilę?- zapytała a ta pokiwała głową zszokowana i wsiadła do samochodu. Zgasiła go, zamknęła i podbiegła do nas.
- Daj ten plecak- powiedziała i wzięła go ode mnie. Poszłyśmy do mieszkania. Kiedy byłyśmy przed naszymi drzwiami wyjęła z torebki klucze i włożyła je do zamka. Przekręciła nimi dwa razy i pchnęła płytę.
- Monic? Zapomniałaś czegoś? Przecież miałaś nocować u Lily.- usłyszałam głos mamy i kroki. Kiedy znalazła się przed nami spuściłam głowę. Kobieta nie poznała mnie, bo przefarbowałam włosy.
- Kto to?- zapytała a ja podniosłam głowę. Kiedy mnie ujrzała łzy wypłynęły z jej oczu.
- Vic.. Gdzieś Ty była?- zapytała a ja rzuciłam się w jej stronę. Wtuliłam się w kobietę i płakałam. Miałam ochotę jej o wszystkim opowiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- Lily. Zanocujesz dzisiaj u nas Ty? Bo ja nie dam rady teraz gdzieś wyjść.- zapytała Monic, a ta pokiwała głową.
- Dobra tylko czekaj. Pójdę zaparkować samochód.- powiedziała i wyszła. Poszłam z mamą do salonu i kobieta zrobiła mi herbaty. Wypiłam ją i poszłam się położyć. Ostatnią myślą przed zaśnięciem było:
Wreszcie w domu...