DWA DNI PÓŹNIEJ
Dziś odbywa się pogrzeb całej trójki. Vicky, Justina i Davida.
Vic i Jus zostaną pochowani razem, tak jak życzyła sobie tego Vic.
Przyjaciele chłopaka wiedzieli, że ją kochał, więc bez słowa się na to zgodzili.
Rodzina dziewczyny i przyjaciele chłopaka stali przed wykopanym grobem, do którego spuszczali dwie trumny. Nie mogli uwierzyć, że ich z nimi nie ma. To nie miało się tak skończyć. To Vicky miała pochować swoją matkę, a nie na odwrót.
Przyjaciele chłopaka nie wierzyli, że go nie zobaczą. Przecież miał tyle życia przed sobą, a teraz? Teraz leży dwa metry pod ziemią. Zostawił ich. Zostawił samych z problemami. Nie chcieli go jeszcze żegnać.
Wszyscy płakali. Nawet Ian. Czekali, aż pogrzeb się skończy, żeby iść do domu i wypłakać smutki. Czemu akurat oni? - pytali Boga. Nie mogło do nich dotrzeć to, co się stało. Przecież mieli się pogodzić i żyć szczęśliwie z dziećmi.
I nadeszło. Zakopali ich trumny. Już się nie obudzą. Dopiero teraz do nich dotarło to, co dzieje się od dwóch dni.
Przyjaciele Justina wyszli z cmentarza, bo nie mogli patrzeć na cierpienie rodziny dziewczyny, choć sami nie czuli się lepiej.
Rodzina Vicky stała przed ich grobem cały dzień. Córka, tak pokrzywdzona przez życie. Czemu to się przytrafiło akurat jej. Ich małej Vic?
To była wola Boga.
Ta myśl nadeszła Monic. Dzięki siostrze zrozumiała jaka była na początku. Mimo, że zawsze jej pomogła, to była dla niej nieznośna, a to przez to, że obwiniała ją o utratę ojca. Teraz wie, że to nie była jej wina. To była wina pijanego kierowcy.
Teraz są szczęśliwi, ale tam. Na górze...
_________________________________________________________________________________
Znowu płakałam. 😭
Nie wierzę, że skończyłam już to pisać.
To moje pierwsze opowiadanie, ale jakoś dziwnie mi się pisze epilog, choć mam jeszcze cztery inne.
Przepraszam, że takie smutne zakończenie, ale od samego początku takie planowałam.
wtorek, 21 czerwca 2016
Rozdział 27:
Justin patrzył na oddalającą się postać dziewczyny. Nie chciał, żeby sobie przypomniała. Nie tak szybko. Kiedy jej nie widział,( wtedy, co mu uciekła), cały czas o niej myślał i uświadomił sobie, że ją kocha. Kiedy ją skrzywdził, nie był sobą. Ćpał i pił, żeby nie widzieć, jak jego serduszko, bo tak ją nazywał w myślach, cierpi. Nie zniósł by tego. Dopiero, kiedy uciekła, uświadomił sobie, co jej zrobił. Ciągle siedział w barach, na imprezach, albo w pokoju. Zabijała go myśl, że ją skrzywdził. A to wszystko, przez jej ojca. Ona nie była niczemu winna, a on ją zniszczył. Psychiczne i fizycznie.
Wrócił do samochodu i pojechał do domu. Po drodze cały czas o niej myślał. Nie wybaczyłby sobie, gdyby jej się coś stało. Nawet o tym myśleć nie mógł. Czuł się winny. I był. Gdyby dał jej spokój, byłaby szczęśliwa. Może by się wybiła i byłaby sławna. Miałaby chłopaka, przyjaciół, rodzinę, kasę...
A przez niego wszystko huj strzelił. Gdyby się o niej nie dowiedział. Teraz żałuje. Żałuje strasznie. Przecież mógł podejść, udawać normalnego chłopaka, a potem złamałby jej serce. Przynajmniej taki był na początku plan, ale on stwierdził, że to za mało. To teraz stwierdza, że to za dużo. Mógł sobie upolować jej siostrę. Na niej się zemścić, ale nie. Bo on zawsze wie lepiej. To miało bardziej zaboleć jej rodzinę, ale jeszcze wtedy nie wiedział, że zaczęli się nią interesować, kiedy przyniosła im kasę.
- Halo!- warknął do wciąż dzwoniącego telefonu.
- Stary, gdzie Ty jesteś?- spytał Ian.
- Jadę!- warknął i się rozłączył. Otworzył schowek i wyciągnął z niego paczkę fajek. Puścił kierownicę, mając w dupie fakt, że pędzi prawie dwie stówy i odpalił papierosa. Schował paczkę z powrotem i spojrzał za szybę. Jechał wprost na drzewo i choćby nie wiadomo jak się starał, nie udało by mu się zahamować.
Kolejna dusza w niebie, lub piekle...
*** Muzyka
Dziewczyna wciągnęła długą kreskę i czekała, aż narkotyk zacznie działać.
Kiedy się doczekała i chłopak to zauważył, musiał wykorzystać okazję. Przybliżył się do dziewczyny i zaczął ją całować i dotykać. Vic, mimo, że była pod wpływem, próbowała go odepchnąć, ale zakneblował jej ręce nad głową i związał sznurem, który znalazł na podłodze. Nie tracąc ani chwili, rozebrał ich i ją zgwałcił. W tym czasie Vicky sobie wszystko przypomniała. Chciała umrzeć.
Chłopak na tym nie poprzestał.Zaczął ja okładać pięściami. Chciał się odwdzięczyć. Przez nią stracił przyjaciela i reputację. Z Mikiem się znał od małego. Kiedy go stracił, przysiągł sobie, że się zemści. I dotrzymał słowa.
Na koniec złapał za szkło i poprzecinał jej żyły, a na kartce napisał list.
Przepraszam. Przepraszam, że to zrobiłam. Nie mogłam tak dłużej żyć. Nie chciałam. Nie dałam rady.
Od samego początku pamiętałam wszystko, ale nie chciałam, żebyście zauważyli, co planuje zrobić. Nawet do Jus'a się zbliżyłam. I wiecie co? Kocham go. Nie wiem czemu, ale kocham go i chciałabym, aby mnie pochowano obok niego, gdy umrze. Nie ważne czy za tydzień, miesiąc, czy parę lat, ale moją ostatnią prośbą, jest leżeć obok niego.
Przed śmiercią zostałaś znowu zgwałcona, tyle, że nie przez Justin'a, ale Davida.
Po tym wszystkim nie dałam rady dłużej żyć. Za dużo cierpienia. Za dużo smutku. Za dużo łez.
Chcę, żebyście ułożyli sobie życie.
Mama z tym lekarzem, który mnie zawsze przyjmował.
Monic z Alan'em.
A chłopacy ze swoimi drugimi połówkami.
Kocham was, pamiętajcie o tym.
Od samego początku pamiętałam wszystko, ale nie chciałam, żebyście zauważyli, co planuje zrobić. Nawet do Jus'a się zbliżyłam. I wiecie co? Kocham go. Nie wiem czemu, ale kocham go i chciałabym, aby mnie pochowano obok niego, gdy umrze. Nie ważne czy za tydzień, miesiąc, czy parę lat, ale moją ostatnią prośbą, jest leżeć obok niego.
Przed śmiercią zostałaś znowu zgwałcona, tyle, że nie przez Justin'a, ale Davida.
Po tym wszystkim nie dałam rady dłużej żyć. Za dużo cierpienia. Za dużo smutku. Za dużo łez.
Chcę, żebyście ułożyli sobie życie.
Mama z tym lekarzem, który mnie zawsze przyjmował.
Monic z Alan'em.
A chłopacy ze swoimi drugimi połówkami.
Kocham was, pamiętajcie o tym.
Wasza Vicky.
Płakał, kiedy to pisał. Nie wiedział czemu to zrobił, ale wiedział, co napisał. Ukradł jej pamiętnik, w którym wszystko opisała. Złapał za jej telefon i napisał SMS' do Monic, żeby z całą rodziną przyszła do opuszczonego domu w lesie, a sam podciął sobie żyły. Oboje umarli.
Po trzydziestu minutach do domu weszła cała jej rodzina. Kiedy zobaczyli dwa trupy, myśleli, że zemdleją. Na szczęście nie brali jej najmłodszego braciszka.
Z płaczem podbiegła do dziewczyny i sprawdzili jej puls. Nie żyła. Chłopak to samo. Monika złapała za liścik i go przeczytali. Postanowili spełnić jej ostatnią prośbę.
*** Muzyka
Tymczasem, Justin'a rozbitego na drzewie znalazła jakaś para, która, akurat jechała tą drogą. Wybiegli z samochodu i podbiegła zobaczyć, co z chłopakiem. Udało im się go wyciągnąć go z samochodu i sprawdzić puls. Nie żył. Dziewczyna znalazła jego telefon, weszła w spis połączeń i zadzwoniła pod ostatni wykręcany numer.
- Kurwa stary, gdzie Ty jesteś?! Jaja sobie ze mnie robisz?! Miałeś się pośpieszyć!- Ian krzyczał wkurzony do telefonu.
- Emm... Przepraszam, ale właściciel tego telefonu nie żyje. Rozbił się na drzewie.- powiedziała, a świat chłopaka się zawalił. Przecież to był jego najlepszy przyjaciel.
- A... Ale jak?- spytał zrozpaczony.
- Nie wiem, ale mój partner zadzwonił już na pogotowie. W jakim szpitalu będzie napisze później. Przykro mi.- powiedziała, a chłopak się rozłączył.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Płakałam, kiedy to poszłam. Nie wierzę, że to już koniec. Jeszcze tylko epilog i opowiadanie zakończone.
Mam jeszcze parę opowiadań, na które zapraszam!
- ~X
Zajrzyjcie i tam!
środa, 15 czerwca 2016
ROZDZIAŁ 26:
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
VIC
Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Nareszcie...
Ubrana czekałam na wypis. Do sali po pięciu minutach wszedł Jus. Uśmiech sam wpełzł na moje usta. Lubię go.
Może dlatego, że nie wiem, co się stanie później...
Wzięłam walizkę, która zaraz została mi wyrwana z rąk przez chłopaka. Spojrzałam na niego z mordem w oczach i ruszyłam ku wyjściu. Przeszliśmy bez słowa przez korytarz i weszliśmy do windy, po czym zjechaliśmy na dół i odjechaliśmy spod szpitala.
Zamknęłam oczy i myślałam, kiedy przypominało mi się coś...
VIC
Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Nareszcie...
Ubrana czekałam na wypis. Do sali po pięciu minutach wszedł Jus. Uśmiech sam wpełzł na moje usta. Lubię go.
Może dlatego, że nie wiem, co się stanie później...
Wzięłam walizkę, która zaraz została mi wyrwana z rąk przez chłopaka. Spojrzałam na niego z mordem w oczach i ruszyłam ku wyjściu. Przeszliśmy bez słowa przez korytarz i weszliśmy do windy, po czym zjechaliśmy na dół i odjechaliśmy spod szpitala.
Zamknęłam oczy i myślałam, kiedy przypominało mi się coś...
FLASHBACK
Vic siedzi na łóżku i czeka.
Na co?
Sama nie wie.
Co zrobi Justin, kiedy wejdzie?
Przeprosi, czy zrobi to, co zwykle?
- No kochanie, już myślisz jak nam będzie dobrze? Nie możesz się doczekać, co? Już za chwilę Twoje marzenia się spełnią.- powiedział chłopak, kiedy wszedł do pokoju.
- Chyba śnisz frajerze.- powiedziała, nie patrząc na niego, czym go wkurzyła.
Chłopak podszedł do niej i uderzył ją w twarz. Zaczął ją bić bez opamiętania, zgwałcił i wyszedł z pokoju, zostawiając dziewczynę zapłakaną na łóżku.
END FLASHBACK
Spojrzałam z przerażeniem na spokojnego chłopaka, ale nie odezwałam się ani słowem. Nie mogłam uwierzyć w to, co mi się właśnie przypominało. Że on mnie niby zgwałcił? To za to mnie przepraszał? Ale jeśli to prawda, to dlaczego to zrobił? Dlaczego mnie zgwałcił? Co ja mu zrobiłam?
Chłopak spojrzał na mnie i zauważył moje przerażone spojrzenie. Zmarszczył brwi.
- Coś nie tak?- spytał patrząc przed siebie, na drogę.
- Z... Zatrzymaj się.- powiedziałam.
- Ale dlaczego?
- Zatrzymaj się. Proszę.- powiedziałam, na co chłopak zatrzymał się na poboczu. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam nawoływania chłopaka, ale je zignorowałam i szłam, gdzie mnie nogi poniosą. Nie wiedziałam gdzie idę.
Poczułam uścisk na ręce, odwróciłam się i zobaczyłam Jus'a.
- Wracaj do samochodu.- powiedział.
- Po co? Żebyś mnie znowu wywiózł i zgwałcił? Czy żebyś mnie pobił na śmierć?- zapytałam. Stał wmurowany w ziemie. Spojrzałam na niego ostatni raz i odeszłam. W oczach zebrały mi się łzy. Skręcałam w różne uliczki, aż dotarłam do opuszczonego domu, w lesie. Dla niektórych mógłby się wydawać przerażający, ale nie dla mnie, nie w tym momencie. Chciałam się odciąć od wszystkiego. Miałam dość, a to dopiero jedno ze wspomnień.
Spojrzałam na ręce i zobaczyłam tam rany po cięciach. Podeszłam do kawałka szkła i wzięłam je w ręce. To nie byłam ja, coś mną kierowało, ale podobało mi się to. No może nie tyle, że podobało, ale odprężała mnie myśl, że zaraz na nadgarstkach pojawią się nowe rany.
Ścisnęłam szkło i wbiłam w nadgarstek. Syknęłam z bólu, ale nie przestałam. Cięłam dalej.
Kiedy skończyłam, usiadłam na starej, brudnej kanapie i patrzyłam jak krew spływa mi po nadgarstku. Usłyszałam jakiś szelest, ale go zignorowałam. Po chwili do domku wszedł jakiś chłopak. Kojarzyłam go skądś, ale nie wiem skąd.
- Vicky?- spytał zdziwiony. Spojrzałam na krew i nie odezwałam się.
- Co ty tu robisz?- spytał ponownie siadając obok mnie.
- Kim jesteś?- spytałam nie patrząc na niego.
- David. Nie pamiętasz?
- Nie. Straciłam pamięć.- powiedziałam. Spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam jak formuje dwie kreski z jakiegoś białego proszku.
- Chcesz trochę?- spytał.
- A co to?- zapytałam.
- Koks- powiedział.
- Okay. Daj...
CDN...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co o tym myślicieli?
Co zrobi David?
Jakie są jego intencje?
Czy Vic się coś stanie?
Może się zaprzyjaźnią?
Dlaczego wzięła od niego narkotyki? Dlaczego była taka głupia?
A on? " Ale okazja" pewnie pomyślał. Zrobi jej coś? Przeprosić? Zabije?
Dowiecie się w następnych rozdziałach.
Pamiętaj!
Czytasz = Komentujesz!
Chłopak spojrzał na mnie i zauważył moje przerażone spojrzenie. Zmarszczył brwi.
- Coś nie tak?- spytał patrząc przed siebie, na drogę.
- Z... Zatrzymaj się.- powiedziałam.
- Ale dlaczego?
- Zatrzymaj się. Proszę.- powiedziałam, na co chłopak zatrzymał się na poboczu. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam nawoływania chłopaka, ale je zignorowałam i szłam, gdzie mnie nogi poniosą. Nie wiedziałam gdzie idę.
Poczułam uścisk na ręce, odwróciłam się i zobaczyłam Jus'a.
- Wracaj do samochodu.- powiedział.
- Po co? Żebyś mnie znowu wywiózł i zgwałcił? Czy żebyś mnie pobił na śmierć?- zapytałam. Stał wmurowany w ziemie. Spojrzałam na niego ostatni raz i odeszłam. W oczach zebrały mi się łzy. Skręcałam w różne uliczki, aż dotarłam do opuszczonego domu, w lesie. Dla niektórych mógłby się wydawać przerażający, ale nie dla mnie, nie w tym momencie. Chciałam się odciąć od wszystkiego. Miałam dość, a to dopiero jedno ze wspomnień.
Spojrzałam na ręce i zobaczyłam tam rany po cięciach. Podeszłam do kawałka szkła i wzięłam je w ręce. To nie byłam ja, coś mną kierowało, ale podobało mi się to. No może nie tyle, że podobało, ale odprężała mnie myśl, że zaraz na nadgarstkach pojawią się nowe rany.
Ścisnęłam szkło i wbiłam w nadgarstek. Syknęłam z bólu, ale nie przestałam. Cięłam dalej.
Kiedy skończyłam, usiadłam na starej, brudnej kanapie i patrzyłam jak krew spływa mi po nadgarstku. Usłyszałam jakiś szelest, ale go zignorowałam. Po chwili do domku wszedł jakiś chłopak. Kojarzyłam go skądś, ale nie wiem skąd.
- Vicky?- spytał zdziwiony. Spojrzałam na krew i nie odezwałam się.
- Co ty tu robisz?- spytał ponownie siadając obok mnie.
- Kim jesteś?- spytałam nie patrząc na niego.
- David. Nie pamiętasz?
- Nie. Straciłam pamięć.- powiedziałam. Spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam jak formuje dwie kreski z jakiegoś białego proszku.
- Chcesz trochę?- spytał.
- A co to?- zapytałam.
- Koks- powiedział.
- Okay. Daj...
CDN...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co o tym myślicieli?
Co zrobi David?
Jakie są jego intencje?
Czy Vic się coś stanie?
Może się zaprzyjaźnią?
Dlaczego wzięła od niego narkotyki? Dlaczego była taka głupia?
A on? " Ale okazja" pewnie pomyślał. Zrobi jej coś? Przeprosić? Zabije?
Dowiecie się w następnych rozdziałach.
Pamiętaj!
Czytasz = Komentujesz!
wtorek, 10 maja 2016
ROZDZIAŁ 25:
~~TYDZIEŃ PÓŹNIEJ ~~
Dzisiejszego dnia Vicky wybudziła się ze śpiączki. Przy jej łóżku spała jej matka. Dziewczyna spojrzała na kobietę i w tym samym czasie do sali wszedł Daniel. Kiedy zobaczył, że dziewczyna na niego patrzy, rzucił się biegiem w stronę łóżka i ją przytulił, budząc przy tym kobietę. Ta kiedy zobaczyła przytomną córkę, zaczęła płakać i ją przytulia.
- Ymm przepraszam, ale kim Wy jesteście?- zapytała, a świat jej matki się zawalił. To najgorsze uczucie, kiedy własna córka Cię nie poznaje. Kobieta wybuchła płaczem. Wzięła sześcioletniego* synka i wyszła z sali. Poszła po lekarza, z którym się zaprzyjaźniła i powiedziała mu całą sytuację.
- To normalne w jej przypadku. Kiedy została potrącona, mocno uderzyła głową o ziemię, więc jest możliwość, że straciła pamięć.
- A.. Ale na jak długo?- wyszeptała kobieta.
- Nie wiem. To może być na tydzień, miesiąc, ale jest opcja, że nie odzyska już pamięci.- powiedział i przytulił kobietę. Kiedy pierwszy raz ją zobaczył, coś w nim drgnęło. Spodobała mu się. Angela nie była brzydką kobietą. Charakter też ma super, więc rozważa zaproszenie jej na randkę, ale to później, jak w życiu kobiety się wszystko ułoży.
Lekarz poszedł do sali i zobaczył zdezorientowaną dziewczynę, a przy jej łóżku Monic.
- Jak się czujesz?- zapytał i zwrócił na siebie uwagę dziewczyn.
- Dobrze, ale nic nie pamiętam.- mruknęła cicho.
- Tak, wiem. Mocno przywaliłaś głową, więc to normalne.- powiedział. Dziewczyna próbowała coś sobie przypomnieć. W końcu jej się udało. Przypomniała sobie tylko to jak przed kimś ucieka i auto. Dalej pustka. Nic kompletnie nic. Lekarz zrobił jej jakieś badania i wyszedł z sali. Monic też wyszła. Nie mogła znieść tego, że jej własna siostra jej nie pamięta. Kiedy rodzina dziewczyny była przed szpitalem, do sali wszedł chłopak.
Przystojny- pomyślała. Czekoladowe oczy, brązowe włosy, dobrze zbudowany. Podszedł do łóżka, a ona poczuła dziwny niepokój i strach.
- Hej Vic- odezwał się.
- Kto?- zapytała a on spojrzał na nią jakoś dziwnie.
- No Vic. To Twoje imię.- powiedział a dziewczyna zaczęła intensywnie myśleć.
- No nie ważne. Przyszedłem, żeby Cię przeprosić.- powiedział i chciał wyjść.
- Czekaj- powiedziała a on się zatrzymał.- Za co?- zapytała ze zmarszczonymi brwiami.
- Zrobiłem Ci coś strasznego. Aż wstyd powiedzieć co. Chciałem cię przeprosić i powiedzieć, że zniknę z Twojego życia.
- Każdy zasługuje na drugą szansę- odezwała się, choć nie wiedziała co jej zrobił, ale na pewno nie było to takie straszne, żeby mu nie wybaczyła.
- Ja po takim czymś, nie zasługuje.- odezwał się i ruszył w stronę drzwi.
- Ja twierdzę inaczej. Według mnie, niewybaczalna jest tylko zdrada.- dziewczyna, tylko tak myślała. Nie wiedziała, czemu Justin wygaduje takie głupoty. Dlaczego miałaby mu tego nie wybaczyć? Co On Jej zrobił? Nie miała pojęcia, ale nie pytała, bo wiedziała, że i tak jej nie odpowie.
- Fajnie, że tak mówisz, ale Ty nie wiesz. Gdybyś wiedziała, nie chciałabyś mnie znać. Nie jestem wart, choćby Twojego spojrzenia, a co dopiero przebaczenia.
- To mi powiedz! Może jak będę wiedziała to Ci powiem, czy jestem w stanie Ci to wybaczyć, czy nie!- krzyknęła już zdenerwowana. Miała dosyć tego, że nic nie wie. Chciała, żeby pamięć jej wróciła.
Jeszcze niedawno chciała zapomnieć...
Chłopak spojrzał na nią i chciał ruszyć w kierunku drzwi, ale do sali weszła Monic.
- Co Ty tu kurwa robisz?! Miałeś dać jej spokój! Co jej zrobiłeś?!- zaczęła krzyczeć.
- Nic jej nie zrobiłem. Wszedłem na chwilę, żeby jej coś powiedzieć i już znikam z waszego życia- mruknął cicho i wyszedł.
- Co Ci zrobił?- Monic podeszła do łóżka.
- Nic. Zatrzymaj go!- krzyknęła zdenerwowana. Czuła, że może się stać coś złego. I nie myliła się. Justin chciał popełnić samobójstwo.
- Co on ci nagadał co?- spytała zdenerwowana siostra.
- Nic. Przyszedł tylko przeprosić!- warknęła i zaczęła rozpinać wszystkie kable z jej ciała.
- Co Ty robisz? Musisz leżeć.- powiedziała Monic. Dziewczyna ją zignorowała i wybiegła z sali. Zauważyła chłopaka wchodzącego na dach budynku, gdyż znajdowali się na ostatnim piętrze. Pobiegła za nim i też weszła na dach. Zaczęła krzyczeć, żeby się zatrzymał, ale On ją ignorował i szedł dalej. Kiedy był przy krawędzi dachu podeszła bliżej niego i powiedziała:
- Jeżeli Ty skoczysz, ja też to zrobię- chłopak dopiero wtedy się odwrócił i na nią spojrzał. Wiedział, że jest do tego zdolna. W końcu wielokrotnie próbowała się zabić, ale nigdy jej to nie wychodziło. Za bardzo mu zależało na jej szczęściu, dlatego się cofnął. Dziewczyna podbiegła do niego i wtuliła się w jego tors. Poczuła wibracje z jego ciała. Podniosła głowę i zobaczyła mokre policzki.
- Hej. Nie płacz! Bo ja też będę!- wykrzyknęła i się zaśmiali.
- Chodź do środka.- powiedziała i złapała za jego rękę. Ruszyli w stronę wejścia do budynku. Kiedy byli przed jej salą zaczepił ich chłopak, nieznany dla dziewczyny.
- Stary gdzie Ty byłeś i dlaczego trzymacie się za ręce?- spytał i w tym samym momencie pojawił się koło nich lekarz.
- Vicky co ty robisz? Musisz leżeć. Nie wolno Ci wstawać.-powiedział zdenerwowany.
- Ale tu chodziło o życie- powiedziała i spojrzała wymownie na Justina, który posłał jej tylko uśmiech.
- Do sali. Już!- krzyknął do żartu. Dziewczyna stanęła na palcach i szepnęła chłopakowi na ucho
- Jeszcze raz, chociaż o tym pomyślisz, a nakopię Ci do dupy- po czym odeszła w stronę sali. Za sobą usłyszała śmiech chłopaka.
- Czy Ty mnie wyśmiałeś- zapytała unosząc jedną brew.
- Może.- powiedział, na co dziewczyna zmroziła go wzrokiem. Chciała się cofnąć, ale uniemożliwił jej to lekarz, łapiąc ją za rękę.
- Vicky. Do. Sali. Już!- powiedział lekko zdenerwowany. Wiedział, że może jej się coś stać, gdyż niedawno się wybudziła. Nie chciał ryzykować.
- No okay, już Okay- mruknęła i weszła do sali. Położyła się na łóżku, a lekarz jej podpisał wszystkie kabelki, które miały informować o tym, co z nią jest. Dziewczyna leżała niecałe pięć minut, a już się nudziła. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Usiadła na łóżku i zaczęła szperać po szafkach. W końcu znalazła telefon i słuchawki,
- W końcu!- mruknęła i złapała urządzenie. Położyła się na łóżku i w tym czasie do sali ktoś wszedł. Był to chłopak. Kojarzyła go, ale nie wiedziała skąd.
- Vic? Jak się czujesz?- zapytał. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on zmarszczył brwi. Nie wiedział, o co jej chodzi.
- A ty to?- zapytała. Nie wiedział, co powiedzieć. Nie pamięta go? A może udaje i zaraz wyskoczy z tekstem, że go nabrała i zacznie się śmiać z jego miny. Kiedy tak się nie stało, powiedział do niej:
- Mike, Twój przyjaciel. Nie pamiętasz?- spytał i w tym czasie do sali wszedł Jus. Chłopak zdziwiony patrzył jak jego przyjaciółka uśmiecha się do chłopaka, który zniszczył jej życie. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Myślał, że to tylko głupi sen, z którego się zaraz wybudzi, ale niestety, to prawda. I to go bolało najbardziej...
====================================================================
Witajcie! Wracam z nowym rozdziałem! Mam nadzieję, że wam się spodoba i lidze na kom.
💖💗💞
- Fajnie, że tak mówisz, ale Ty nie wiesz. Gdybyś wiedziała, nie chciałabyś mnie znać. Nie jestem wart, choćby Twojego spojrzenia, a co dopiero przebaczenia.
- To mi powiedz! Może jak będę wiedziała to Ci powiem, czy jestem w stanie Ci to wybaczyć, czy nie!- krzyknęła już zdenerwowana. Miała dosyć tego, że nic nie wie. Chciała, żeby pamięć jej wróciła.
Jeszcze niedawno chciała zapomnieć...
Chłopak spojrzał na nią i chciał ruszyć w kierunku drzwi, ale do sali weszła Monic.
- Co Ty tu kurwa robisz?! Miałeś dać jej spokój! Co jej zrobiłeś?!- zaczęła krzyczeć.
- Nic jej nie zrobiłem. Wszedłem na chwilę, żeby jej coś powiedzieć i już znikam z waszego życia- mruknął cicho i wyszedł.
- Co Ci zrobił?- Monic podeszła do łóżka.
- Nic. Zatrzymaj go!- krzyknęła zdenerwowana. Czuła, że może się stać coś złego. I nie myliła się. Justin chciał popełnić samobójstwo.
- Co on ci nagadał co?- spytała zdenerwowana siostra.
- Nic. Przyszedł tylko przeprosić!- warknęła i zaczęła rozpinać wszystkie kable z jej ciała.
- Co Ty robisz? Musisz leżeć.- powiedziała Monic. Dziewczyna ją zignorowała i wybiegła z sali. Zauważyła chłopaka wchodzącego na dach budynku, gdyż znajdowali się na ostatnim piętrze. Pobiegła za nim i też weszła na dach. Zaczęła krzyczeć, żeby się zatrzymał, ale On ją ignorował i szedł dalej. Kiedy był przy krawędzi dachu podeszła bliżej niego i powiedziała:
- Jeżeli Ty skoczysz, ja też to zrobię- chłopak dopiero wtedy się odwrócił i na nią spojrzał. Wiedział, że jest do tego zdolna. W końcu wielokrotnie próbowała się zabić, ale nigdy jej to nie wychodziło. Za bardzo mu zależało na jej szczęściu, dlatego się cofnął. Dziewczyna podbiegła do niego i wtuliła się w jego tors. Poczuła wibracje z jego ciała. Podniosła głowę i zobaczyła mokre policzki.
- Hej. Nie płacz! Bo ja też będę!- wykrzyknęła i się zaśmiali.
- Chodź do środka.- powiedziała i złapała za jego rękę. Ruszyli w stronę wejścia do budynku. Kiedy byli przed jej salą zaczepił ich chłopak, nieznany dla dziewczyny.
- Stary gdzie Ty byłeś i dlaczego trzymacie się za ręce?- spytał i w tym samym momencie pojawił się koło nich lekarz.
- Vicky co ty robisz? Musisz leżeć. Nie wolno Ci wstawać.-powiedział zdenerwowany.
- Ale tu chodziło o życie- powiedziała i spojrzała wymownie na Justina, który posłał jej tylko uśmiech.
- Do sali. Już!- krzyknął do żartu. Dziewczyna stanęła na palcach i szepnęła chłopakowi na ucho
- Jeszcze raz, chociaż o tym pomyślisz, a nakopię Ci do dupy- po czym odeszła w stronę sali. Za sobą usłyszała śmiech chłopaka.
- Czy Ty mnie wyśmiałeś- zapytała unosząc jedną brew.
- Może.- powiedział, na co dziewczyna zmroziła go wzrokiem. Chciała się cofnąć, ale uniemożliwił jej to lekarz, łapiąc ją za rękę.
- Vicky. Do. Sali. Już!- powiedział lekko zdenerwowany. Wiedział, że może jej się coś stać, gdyż niedawno się wybudziła. Nie chciał ryzykować.
- No okay, już Okay- mruknęła i weszła do sali. Położyła się na łóżku, a lekarz jej podpisał wszystkie kabelki, które miały informować o tym, co z nią jest. Dziewczyna leżała niecałe pięć minut, a już się nudziła. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Usiadła na łóżku i zaczęła szperać po szafkach. W końcu znalazła telefon i słuchawki,
- W końcu!- mruknęła i złapała urządzenie. Położyła się na łóżku i w tym czasie do sali ktoś wszedł. Był to chłopak. Kojarzyła go, ale nie wiedziała skąd.
- Vic? Jak się czujesz?- zapytał. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on zmarszczył brwi. Nie wiedział, o co jej chodzi.
- A ty to?- zapytała. Nie wiedział, co powiedzieć. Nie pamięta go? A może udaje i zaraz wyskoczy z tekstem, że go nabrała i zacznie się śmiać z jego miny. Kiedy tak się nie stało, powiedział do niej:
- Mike, Twój przyjaciel. Nie pamiętasz?- spytał i w tym czasie do sali wszedł Jus. Chłopak zdziwiony patrzył jak jego przyjaciółka uśmiecha się do chłopaka, który zniszczył jej życie. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Myślał, że to tylko głupi sen, z którego się zaraz wybudzi, ale niestety, to prawda. I to go bolało najbardziej...
====================================================================
Witajcie! Wracam z nowym rozdziałem! Mam nadzieję, że wam się spodoba i lidze na kom.
💖💗💞
poniedziałek, 2 maja 2016
ZAWIESZAM!!
Niestety, ale muszę zawiesić tego bloga.
Przepraszam, ale tablet mi się psuje, a laptop jeszcze nie przyszedł z naprawy.
Nowy rozdział postaram się dodać jak najszybciej.
Przepraszam, ale tablet mi się psuje, a laptop jeszcze nie przyszedł z naprawy.
Nowy rozdział postaram się dodać jak najszybciej.
ROZDZIAŁ 24:
Nie mogła w to uwierzyć. Przecież dopiero, co się pozbierała, myśląc, że ma od nich spokój. Oni nie mogli wrócić, a szczególnie teraz. Kiedy zdarzyła sobie wszystko w życiu poukładać. Nie mogła w to uwierzyć. Stała przed nim jak słup, nie mogąc się ruszyć nawet o milimetr. Była w za dużym szoku.
- Twojej zjebanej siostrzyczce chyba coś się stało- usłyszała głos Davida i po chwili Monic stała przy niej.
- Vic, co się stało?- zapytała widząc łzy w oczach siostry. Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko dalej wpatrywała się w chłopaka, który stał naprzeciwko z kamiennym wyrazem twarzy. Monic to zauważyła, bo spojrzała w tym kierunku, co jej siostra. Kiedy zobaczyła chłopaka, przeżyła szok. Pamiętała go. Kiedy u nich była i widziała siostrę szczęśliwą, dlatego nie wezwała policji. Pierwszy raz od śmierci ojca, widziała ją szczęśliwą, a potem się coś stało, o czym nie wiedziała, bo gdyby była tam szczęśliwa, nie uciekłaby. Nie miałaby depresji, prób samobójczych,
- Czego tu kurwa chcecie? Zostawcie moją siostrę w spokoju kurwa! Nie widzisz, że jest szczęśliwa?- zaczęła krzyczeć, wymachując rękami. Nie przejmowała się tym, że wszyscy się na nich patrzą, a Vic to bolało najbardziej. Nie chciała, żeby nieodpowiednie osoby o tym wiedziały. Dziewczyna rozejrzała się w około siebie i zobaczyła dziewczyny. Kawałek dalej, na parkingu, stał chłopak, który zniszczył jej życie. Złapała za ramię siostry i pociągnęła ją do tyłu, sama wychodząc przed chłopaka. Spojrzała mu w stronę oczy i widziała tam ból.
- Zostawcie. Mnie. W. Spokoju- wysyczała w jego stronę. Nie chciała być dla niego i dziewczyn taka wredna, ale musiała. Ze względu na chłopaka, który stał na parkingu. Zaczął do nich podchodzić. Dziewczyna, kiedy tylko to zobaczyła, rzuciła się w jego kierunku. Podbiegła do niego i spojrzała w oczy. Nie był naćpany. Na szczęście. Uderzyła go z pięści w twarz. Przez te trzy miesiące trochę ćwiczyła.
- Kurwa. Frajerze. Wypierdalaj. Stąd- wysyczała w jego stronę.
- Ojj kochanie... Ćwiczyłaś? Jesteś jakaś silniejsza niż za pierwszym razem.- chłopak ewidentnie sobie z niej kpił. Spojrzała na niego ze łzami w oczach a on się tylko zaśmiała.
- I za pierwszym razem nie byłaś taką beksą.- pokiwał głową i się zaśmiała.
- Nienawidzę Cię kurwa! Wypierdalaj z mojego życia!- krzyknęła.- A z resztą- machnęła ręką i zaczęła odchodzić, ale ktoś złapał ją za rękę. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego.
- Czego?- zapytała cicho, łamiącym się głosem.
- Idziesz ze mną- powiedział i zaczął ją ciągnąc w stronę samochodu. Dziewczyna się wyrwała z uścisku i pobiegła w stronę parku. Nie mogła pozwolić, by znów ją zniszczył. Biegła, ile sił w nogach. Słyszała za sobą kroki Jego, ale nie odwróciła się, żeby zobaczyć, jak daleko jest. Nie miała odwagi. Wbiegła na ulicę i usłyszała trąbienie. Spojrzała w prawo i ostatnie, co pamięta to nauczycielkę angielskiego za kierownicą i silny ból. Miała nadzieję, że odchodzi w końcu z tego świata, ale niestety tak nie było.
Justin, wiedząc, że to przez niego wpadła pod samochód, stał jak osłupiały. Opamiętał się w końcu i wziął nieprzytomne ciało dziewczyny. Pobiegł z nim do samochodu i pojechał do szpitala, nie zważając na przepisy drogowe. Liczyło się dla niego tylko to, żeby ją uratować.
Kiedy przyjechał pod szkołę, chciał ją przeprosić. Wiedział, że to nic nie da, ale czułby się lepiej. Wiedział, że ta krzywda, którą jej wyrządził, jest ni wybaczalna, ale wtedy kierowała nim nienawiść i zemsta do jej ojca. Kiedy wyjechali, a dziewczynie się udało uciec, miał sobie za złe, to co robił. Popadł w alkoholizm. Codziennie pił, imprezował...
Przyjaciele nie wiedzieli, co mają zrobić, aż w końcu Mia podsunęła mu pomysł, żeby ją odwiedzić. Nie chciała źle. Oczywiście że nie. Po prostu nie mogła patrzeć jak jej przyjaciel cierpi. Nie mogła znieść tego widoku. To było jak wbijanie sztyletów w serce.
Jus, kiedy dotarł do szpitala zaczął krzyczeć, żeby mu pomogli. Kiedy dobiegł do nich lekarz, wcale nie był zdziwiony widokiem dziewczyny. Kiedy dowiedział się o wypadku, wtedy był zdziwiony. Wziął szybko dziewczynę na jakąś salę i próbował ją ratować. Justin usiadł na krzesełku przed salą i czekał.
Usłyszał kroki i spojrzał na lewo. Zobaczył dziewczyny, Ian'a, Monic, jakąś dziewczynę i chłopaków.
- To przez Ciebie, Ona znowu tu jest! Słyszysz? To wszystko twoja wina! Wiedz, że Ona i cała moja rodzina Cię nienawidzi!- wykrzyczałam w jego stronę Monic i rozpłakała się jeszcze bardziej. Wtuliła się w Alana i płakała.
Chłopak, kiedy to usłyszał, załamał się jeszcze bardziej. Złapał za plecak Vicky i odnalazł piórnik. Otworzył go i odnalazł to, co go w tej chwili najbardziej interesowało.
Żyletka.
Chciał popełnić samobójstwo. Nie mógł już tego wytrzymać. Pobiegł w stronę toalety.
- On ma żyletkę- krzyknęła Lucy. Ian, słysząc to od razu pobiegł za nim. Kiedy udało mu się wyważyć drzwi, Justina wziął lekarz na salę, żeby zaszyć mu rany...
niedziela, 1 maja 2016
ROZDZIAŁ 23:
~~Trzy miesiące później ~~
Przez te trzy miesiące dużo się działo. Vic próbowała jeszcze dwa razy popełnić samobójstwo, ale za pierwszym razem przyłapała ją Monic i wytrąciła jej tabletki z ręki, z za drugim razem Mike chciał jej zrobić niespodziankę i wszedł do domu jak popijała tabletki alkoholem. Teraz jest pod stałą opieką. Stwierdziła, że jak jej się nie udało trzy razy, to jeszcze nie jest jej czas. Z Mikiem się zaprzyjaźniła. Zaczęła normalnie funkcjonować, no prawie.. Blizny z przeszłości dają o sobie znać. Już nie raz się budziła w nocy z krzykiem, bo śnił jej się Justin, ale w ostatnim tygodniu jest lepiej.
Nie pocięła się ani razu, nie miała koszmarów, ani nawet myśli samobójczych. To jest duży plus dla niej. Dzisiaj wstała do szkoły o godzinie 6:30, poszła wziąć szybki prysznic i ubrała się. Do plecaka spakowała książki i założyła full cap'a, którego zabrała Mikowi. Zeszła na dół i czekała na chłopaka, żeby razem poszli do szkoły. Czekając na chłopaka, spojrzała w stronę kiosku. Rzuciła palenie, ale teraz miała ochotę sobie zapalić. Rozejrzała się w około siebie i gdy nie zobaczyła nigdzie przyjaciela, pobiegła szybko i kupiła paczkę jej ulubionych i gumy, żeby chłopak jej nie wyczuł. Podbiegła do klatki i do niej weszła. Usiadła na schodach, które znajdowały się naprzeciw drzwi. Odpaliła papierosa i czekała na kolegę. Kiedy kończyła, wyszła sąsiadka i zaczęła robić awantury, że śmierdzi fajkami.
- Jezu, dziecko nie masz gdzie palić, tylko na klatce? Jak Cię matka wychowała, że palisz? Widać, że sobie rady z wami nie daje!
- Hej kurwa nie przesądzaj tak? Moja matka nie ma nic wspólnego z tym, że palę. A Ty stara szmato się nie wtrącaj w nie swoje sprawy. Nie masz własnego życia?- wywarczała w stronę kobiety.
- Pójdę do Twojej matki!- krzyknęła oburzona.
- To se idź! Powodzenia!- powiedziała, a kobieta poszła do góry. Zapukała w drzwi i się poskarżyła. Za to matka Vic zwyzywała kobietę. Od zawsze nie lubiły tej baby.
- Dobrze mówisz mamo! - dziewczyna krzyknęła z dołu.
- Wiem kochanie mama jej odkrzyknęła, na co obie się zaśmiały. Dziewczyna usłyszała pukanie i spojrzała w stronę drzwi, gdzie stał chłopak odwróciła się do niego tyłem i udawała, że wiąże buta, ale tak na prawdę wypsikała się perfumami i wzięła gumę do ust. Kiedy wstała zobaczyła sąsiadkę schodząca na dół.
- I co poskarżyłaś się? I jak było? Bo dla mnie zabawnie- powiedziała kpiącym tonem. Kobieta tylko zmroziła ją wzrokiem i weszła do mieszkania. Vicky wybuchła śmiechem i wyszła z klatki.
- Z czego moje kochanie się tak śmieje?- zapytał Mike dziewczyny. Ta opowiedziała mu całą sytuację i oboje się śmiali. Vicky była tak jak dawniej. Pyskata, wredna, odważna i zabawna. Z Ash i Weronicą zerwała kontakty. Kiedy Ona się męczyła z Justinem, te się z niej naśmiewały. Teraz ma Mika, Lily, Monic, Dave i Alan. Kiedy doszli do szkoły, była jeszcze przerwa więc usiedli na murku. Kiedy zadzwonił dzwonek Oni siedzieli jeszcze na boisku. Mieli teraz angielski i bardzo lubili tą nauczycielkę wkurwiać. Kiedy minęło dziesięć minut, Oni dopiero ruszyli w stronę wejścia, ale Vic usłyszała ryk silników i znane jej głosy. Odwróciła się i zobaczyła całą piątkę. Stała z rozchylonymi ustami i wpatrywała się w nich. Oni kiedy poczuli na sobie palący wzrok, odwrócili się i przypatrywali się Vic. Nie poznał jej. Inny kolor włosów, mocny makijaż...
Kiedy dziewczyna się opamiętała rzuciła się w ich kierunku. Wskoczyła na nich i przytulała.
- Yhym, następna psycho fanka- mruknął Harry, patrząc na nią. Spojrzała na niego i prychnęła.
- No na pewno nie Twoja pedale.
- Vic! Idziesz?! - wykrzyknął Mike.
- Vic? Ta Vic?- zapytał Louis.
- Nie kurwa. Inna wiesz? - jej głos był przesiąknięty sarkazmem.
- Vic!- krzyknął Niall i rzucił się na dziewczynę, przewracając ją.
- Vic, bo będę zazdrosny!- krzyknął Mike, będąc koło niej.
- Ojj kochanie! Przecież wiesz, że jesteś jedyny.- dziewczyna uśmiechnęłam się do niego.
- Miało. Brak powietrza! Oddychać nie mogę!- wysapała do chłopaka, który kiedy tylko to usłyszał, odskoczył od niej. Przywitała się z resztą i została pociągnięta przez Mika do szkoły. Wpadli do klasy śmiejąc się.
- Piętnaście minut spóźnienia!- krzyknęła nauczycielka.
- Co daje nam jeszcze pół godziny lekcji! - udawała ją Vic.
- Młoda damo! Co Ty sobie wyobrażasz?
- Gówno!- cała klasa się z nich śmiała, ale im to nie przeszkadzało.
- Bo pójdziecie do dyrektora!
- Oj dobra, już dobra! Nie słyszała pani, że złość piękności szkodzi. Chociaż patrząc na panią, mam wrażenie, że pani się dużo złości.- powiedziała, na co klasa wybuchła jeszcze większym śmiechem.
- Do dyrektora! Ale już!- krzyknęła a oni wybiegli z klasy ze śmiechem. Poszli do dyrektorki i weszli nie pukając. Kobieta kiedy ich zobaczyła, westchnęła tylko. Byli u niej częstymi gośćmi.
- Znowu mieliście angielski?- zapytała a oni pokiwała głowami.- No to co tym razem?- zapytała, a Mike opowiedział jej całą historię. Kobieta także wybuchła śmiechem i poszła z nimi do klasy.
- Na prawdę nie masz już co robić, tylko cały czas ich do mnie wysyłasz?- zapytała.
- Ale ona powiedziała, że jestem brzydka.
- No to powinna jej wpisać pochwałę, że mówi prawdę, a nie wysyłać do mnie.- powiedziała, a cała klasa wybuchła śmiechem. Kobieta wyszła z klasy a Vic i Mike zajęli swoje miejsca i badali o wszystkim i o niczym.
- Cisza!- krzyknęła nauczyciela.
- Cisza!- powtórzyła za nią Vic głosem czarownicy. Znowu w klasie było słychać śmiech. Kiedy zadzwonił dzwonek, wyszli z klasy jako pierwsi i przy schodach czekali na resztę.
- Jesteście obleśni!- powiedziała, widząc swoją siostrę, całującą się z Alanem i zaczęła wymachiwać rękoma. Kiedy trafiła Alana w twarz, wybuchła śmiechem, a On przewiesił sobie ją przez ramię i zaczął biegać po boisku.
- Alan puść mnie! Kurwa Monic, powiedz coś swojemu chłopako.. Zaraz czekaj. Czy ja dobrze widzę? Masz bokserski z misiami?- zapytała dziewczyna i wybuchła śmiechem. Chłopak ją szybko postawił na ziemi i się zaczerwienił. Po chwili podbiegła do nich reszta paczki.
- Czego Ona się tak śmieje?- zapytał Dave.
- Ani mi się waż- warknął Alan, a Ona wybuchła jeszcze większym śmiechem.
- Bo.. Bo On ma.. Ma bokserski... W... W misie.- wysapała i śmiała się dalej. Reszta też wybuchła śmiechem, a biedny Alan się jeszcze bardziej zaczerwienił. Po chwili, gdy się już opanowała, zobaczyła chłopaków idących w ich stronę. Podbiegła do Zayna i wskoczyła na niego.
- Ejj czuję się zazdrosny!- powiedział oburzony Lou.
- To masz problem.- powiedziała. Chłopak zaczął ją gonić, a kiedy byli przy chłopakach, wpadła na genialny pomysł.
- O mój Boże! To chłopaki z One Direction!- krzyknęła i słychać było pisk. Zaśmiała się z chłopaków.
-Vic?- usłyszała znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła Ian'a...
_______________________________________________________________________________
Alan Miles 19 lat.
"Życie jest za krótkie, żeby się przejmować opinią innych."
Dave Cross 19 lat
" W życiu istnieją rzecz, o które warto walczyć do samego końca."
Mike Evans 17 lat
" Przyjacielem się jest, a nie bywa."
- No na pewno nie Twoja pedale.
- Vic! Idziesz?! - wykrzyknął Mike.
- Vic? Ta Vic?- zapytał Louis.
- Nie kurwa. Inna wiesz? - jej głos był przesiąknięty sarkazmem.
- Vic!- krzyknął Niall i rzucił się na dziewczynę, przewracając ją.
- Vic, bo będę zazdrosny!- krzyknął Mike, będąc koło niej.
- Ojj kochanie! Przecież wiesz, że jesteś jedyny.- dziewczyna uśmiechnęłam się do niego.
- Miało. Brak powietrza! Oddychać nie mogę!- wysapała do chłopaka, który kiedy tylko to usłyszał, odskoczył od niej. Przywitała się z resztą i została pociągnięta przez Mika do szkoły. Wpadli do klasy śmiejąc się.
- Piętnaście minut spóźnienia!- krzyknęła nauczycielka.
- Co daje nam jeszcze pół godziny lekcji! - udawała ją Vic.
- Młoda damo! Co Ty sobie wyobrażasz?
- Gówno!- cała klasa się z nich śmiała, ale im to nie przeszkadzało.
- Bo pójdziecie do dyrektora!
- Oj dobra, już dobra! Nie słyszała pani, że złość piękności szkodzi. Chociaż patrząc na panią, mam wrażenie, że pani się dużo złości.- powiedziała, na co klasa wybuchła jeszcze większym śmiechem.
- Do dyrektora! Ale już!- krzyknęła a oni wybiegli z klasy ze śmiechem. Poszli do dyrektorki i weszli nie pukając. Kobieta kiedy ich zobaczyła, westchnęła tylko. Byli u niej częstymi gośćmi.
- Znowu mieliście angielski?- zapytała a oni pokiwała głowami.- No to co tym razem?- zapytała, a Mike opowiedział jej całą historię. Kobieta także wybuchła śmiechem i poszła z nimi do klasy.
- Na prawdę nie masz już co robić, tylko cały czas ich do mnie wysyłasz?- zapytała.
- Ale ona powiedziała, że jestem brzydka.
- No to powinna jej wpisać pochwałę, że mówi prawdę, a nie wysyłać do mnie.- powiedziała, a cała klasa wybuchła śmiechem. Kobieta wyszła z klasy a Vic i Mike zajęli swoje miejsca i badali o wszystkim i o niczym.
- Cisza!- krzyknęła nauczyciela.
- Cisza!- powtórzyła za nią Vic głosem czarownicy. Znowu w klasie było słychać śmiech. Kiedy zadzwonił dzwonek, wyszli z klasy jako pierwsi i przy schodach czekali na resztę.
- Jesteście obleśni!- powiedziała, widząc swoją siostrę, całującą się z Alanem i zaczęła wymachiwać rękoma. Kiedy trafiła Alana w twarz, wybuchła śmiechem, a On przewiesił sobie ją przez ramię i zaczął biegać po boisku.
- Alan puść mnie! Kurwa Monic, powiedz coś swojemu chłopako.. Zaraz czekaj. Czy ja dobrze widzę? Masz bokserski z misiami?- zapytała dziewczyna i wybuchła śmiechem. Chłopak ją szybko postawił na ziemi i się zaczerwienił. Po chwili podbiegła do nich reszta paczki.
- Czego Ona się tak śmieje?- zapytał Dave.
- Ani mi się waż- warknął Alan, a Ona wybuchła jeszcze większym śmiechem.
- Bo.. Bo On ma.. Ma bokserski... W... W misie.- wysapała i śmiała się dalej. Reszta też wybuchła śmiechem, a biedny Alan się jeszcze bardziej zaczerwienił. Po chwili, gdy się już opanowała, zobaczyła chłopaków idących w ich stronę. Podbiegła do Zayna i wskoczyła na niego.
- Ejj czuję się zazdrosny!- powiedział oburzony Lou.
- To masz problem.- powiedziała. Chłopak zaczął ją gonić, a kiedy byli przy chłopakach, wpadła na genialny pomysł.
- O mój Boże! To chłopaki z One Direction!- krzyknęła i słychać było pisk. Zaśmiała się z chłopaków.
-Vic?- usłyszała znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła Ian'a...
_______________________________________________________________________________
Alan Miles 19 lat.
"Życie jest za krótkie, żeby się przejmować opinią innych."
Dave Cross 19 lat
" W życiu istnieją rzecz, o które warto walczyć do samego końca."
Mike Evans 17 lat
" Przyjacielem się jest, a nie bywa."
ROZDZIAŁ 22:
Dziewczyna następnego dnia obudziła się o godzinie 6:15. To jej wystarczy, żeby się uszykować. Wstała z łóżka i podeszła do szafy. Wybrała z niej ciuch i poszła do łazienki. Wzięła piętnastominutowy zimny prysznic i wyszła z kabiny. Wytarła ciało ręcznikiem i wsmarowała krem różamy, przez co w łazience było czuć róże. Wysuszyła włosy, co zajęło jej piętnaście minut. Ubrałam bieliznę i ciuchy i wyszła z łazienki. Spojrzała na godzinę i zobaczyła że ma jeszcze 57 minut do dzwonka. Wyszła na balkon i z kieszeni wyjęła papierosy. Zobaczyła w paczce ostatniego i się załamała. Gdzie teraz kupi niby fajki? No chyba, że Monic jej kupi. Kiedy o tym pomyślała na balkon akurat wyszła dziewczyna. Vic na nią spojrzała i pokazała pustą paczkę. Siostra od razu zrozumiała o co chodzi i powiedziała
- Jak będziemy jechać to Ci kupię.- chodziły razem do szkoły i zawsze Lily je podwioziła, gdyż chodziła z Monic do klasy i zawsze rozpoczynały lekcje o tej samej godzinie. Kiedy spaliły Vic poszła do pokoju i spakowała książki do plecaka, po czym wzięła swój telefon i słuchawki z szafki i wyszła z pokoju. Spojrzała na wyświetlacz telefonu i zobaczyła, że jest już 7: 32, a do szkoły zawsze droga zajmuje im dwadzieścia minut. Ubrała buty i wyszła z mieszkania. Zeszła na dół i czekała na Monic. Kiedy dziewczyna wyszła z klatki, pobiegła jeszcze do kiosku, koło bloku, po papierosy. W tym czasie Vic mogła zobaczeć jak jest ubrana. Mimo wszystko na niej to wyglądało super. Vic zauważyła, że przez te cztery miesiące jej siostra się bardzo zmieniła. Już nie była tym pustakiem co kiedyś. Teraz się ubierała i zachowywała normalnie. Nawet chce zmienić kolor włosów, co bardzo się podoba Vic, bo rzygać jej się chce, kiedy widzi ten kolor. Kiedy już do niej wróciła, dała jej papierosy, ale nie chciała wziąć od siostry pieniędzy. Vic pomyślała, że to nie jest jej siostra,tylko jakiś jej klon. Ona nigdy nie odmawiała pieniędzy. Nawet nie zauważyła, że podjechała Lily, dopuki na nią nie trąbnęła. Ta podskoczyła w miejscu i zaraz wsiadła do auta. W samochodzie odpaliła papierosa i otworzyła okno. Zawsze dziewczyny ją wyzywały, że jak chce palić, to ma zamykać okno, ale Ona nic sobie z tego nie robiła. Rozplątała słuchawki i włożyła je do uszu. Puściła swoją playlistę i słuchała muzyki. Po drodze weszły jeszcze do sklepu, bo dziewczyny chciały kupić słodkie. Ona wzięła tylko wodę i wyszła ze sklepu. Spojrzała na godzinę i zobaczyła, że jest 7:59, a do szkoły mają jeszcze dziesięć minut jazdy. Powinna się przyzwyczaić, że przy nich się spóźni, bo tak jest zawsze, ale teraz nie chciała wchodzić do klasy po dzwoknu. Trudno- pomyślała i czekała na dziewczyny. Wyszły ze sklepu z dwoma torbami słodkiego. Spojrzała na nie jakoś dziwnie i pomyślała- one kurwa idą do szkoły, czy imprezę robią? Wsziadła do samochodu, a zaraz za nią dziewczyny.
- Vic? Jadłaś coś dzisiaj?- spytała Lily, patrząc na nią podejrzliwie. Ta tylko wzruszyła ramionami i wpatrywała się w widoki za szybą. Kiedy dojechały do szkoły, wybiegła z samochodu i pobiegła do szkoły. Nie miała zamiaru słuchać, że powinna jeść, bo może jej się coś stać. Niestety dziewczyny ją dogoniły, ale ku zdziwieniu Vic, nic nie mówiły. Odpowadziły ją do klasy. Weszły z nią i Lily powiedziała
- Pani patrzy, kogo pani przyprowadziłam.
- Lily! Wyjdź mi z kla... Vickty?- zmarszczyła brwi, kiedy ją zobaczyła. Wzruszyła ramionami i poszła na koniec klasy. Usiadła w ostatniej ławce i słuchała jak wyszła z klasy jej siostrę i Lily.
- Dobra! Zaraz wyjdziemy!- warknęła Monic i podeszła do siostry. Dała jej drożdżówkę z budynkiem, niegdyś jej ulubioną i powiedziała:
- Błagam Cię. Zjedz to.- spojrzała na nią i wyszła z klasy, ciągnąc za sobą Lily. Zszokowana dziewczyna patrzyła to na drożdżówkę, to na drzwi. W końcu schowała ją do plecaka i słuchała nauczycielki. Cały czas czuła na sobie spojrzenia wszystkich. Zaczęło ją to irytować, więc spakowała książki do plecaka i wyszła z klasy. Słyszała za sobą wołania nauczycielki, ale zignorowała to i poszła za szkołę. Widziała przez okno patrząc na nią Monic z zdziwieniem i niepewnością w oczach. Zaraz zobaczyła Lily i widziała jak Monic się zgłasza, po czym obie wychodzą z klasy. Poszła za szkole i zobaczyła tam Mika i Davida. Zignorowała ich i odpaliła papierosa. Chłopcy patrzeli na nią zdziwieni i zaczęli podchodzić.
- No, no. Idiotka raczyła wrócić.- powiedział David, a jej na słowo idiotka zebrały się łzy w oczach.
- David. Daj jej spokój. Nie widzisz, że jest zniszczona? Nie musisz jej do końca dołować.- powiedział Mike i złapał go za ramię.
- Nie! Nie dam jej spokoju!- krzyknął i w tym samym momęcie pojawiły się dziewczyny, z chłopakami z ich klasy.
- Wypierdalaj od niej- warknęła Monic i podeszła do siostry. Kiedy zauważyła łzy w oczach siostry, zagotowało się w niej.
- Co Ty jej kurwa zrobiłeś frajerze pierdolony?!- Vic się zdziwiłam na jej słownictwo. Monic mało przeklinała, a tu użyła trzech przekleństw w jednym zdaniu.
- Nic! Nie moja wina, że Ona jest jakaś jebnięta!- krzyknął, a w oczach Vicky zebrało się jeszcze więcej łez. Znów wspomnienie z Justinem w roli głównej.
~~Retrospekcja~~
~~Perspektywa Vicky ~~
Znowu do mnie idzie. Słyszę kroki na korytarzu i po chwili wchodzi do pokoju. Na sam Jego widok mam łzy w oczach. Podszedł do łóżka i usiadł na nim. Patrzył na mnie zimnym wzrokiem. Znowu jest naćpany, jak zawsze, kiedy do mnie przychodzi.
- Vic, powiedz mi jedno. Czemu jesteś taka jebnięta? Czemu musiałaś mi przypomnieć o tym porwaniu? Gdybyś się nie odezwała to bym Ci nie robił tego, co teraz robię.- powiedział.
- To nie ja jestem jebnięta, tylko Ty- mruknęłam zachrypniętym głosem. Oberwałam za to w twarz, ale nie bolało tak bardzo jak za pierwszym razem. Czy można się przyzwyczaić do bólu? Bo ja się chyba przyzwyczaiłam. Spojrzał na mnie i znów uderzył. Bił mnie, kopał, nic sobie nie robiąc z tego, że płacze i błagam, żeby przestał. Bił mnie i kiedy byłam już u kresu zemdlenia, przestał i wyszedł. Przynajmniej nie zgwałcił mnie dzisiaj.
~~Koniec retrospekcji~~
Vic nie mogła już powstrzymać łez i te swobodnie spływały po jej policzkach.
- Nie wierzę Ci i jebnięty to może jesteś Ty, a nie moja siostra!! Ona przeżyła więcej niż niejedna stara osoba w swoim życiu!
- Nie chce się wtrącać, ale On naprawdę Jej nic nie zrobił. Tylko Ją wyzwał od idiotek,wiedząc jak Ona na to reaguje.- powiedział Mike.
- Vic, to prawda?- zapytała Lily siostrę swojej najlepszej przyjaciółki. Dziewczyna tylko wzruszyłam ramionami i patrzyła w ziemię. Zastanawiała się skąd tu się wzięli chłopacy, skoro dobrze widziała, że z klasy wychodzą tylko dziewczyny.
- Dobra Mike, chodź stąd. Nie będziemy na nich czasu marnować- mruknął David odchodząc.
- Nie- powiedział stanowczo i wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Nawet Vicky. Mike jeszcze się nie przeciwstawił Davidowi.
- Co?
- Powiedziałem nie. Mam już Ciebie dosyć. Rozkazujesz mi jak bym był Twoim pierdolonym służącym i jeszcze się uczepiłeś Vicky, skoro Ona Ci nic nie zrobiła!! Ja tu zastaję- warknął. Wszyscy patrzeli na niego zdziwieni, ale najbardziej zdziwiony był David.
- Pożałujesz tego.- powiedział i odszedł. Mike podszedł do Vicky i zapytał
- Hej. Wszystko dobrze? Nie płacz przez tego frajera. Nie jest wart łez tak pięknej dziewczyny jak Ty- uśmiechnął się do niej, a Ona patrzyła na niego zdziwiona.
- Vic. Chcesz wrócić do domu?- zapytała Monic podchodząc do niej. Ona tylko pokiwała głową na nie i paliła dalej, resztę już swojego papierosa.
- Dobra. A zjadłaś chociaż tę drożdżówkę.- znowu pokiwała głową, a Monic zaszły oczy łzami. Vic widząc to podeszła do niej i ją przytulia.
- Proszę Cię. Zjedz coś. My się o Ciebie martwimy. Nie chcę, żeby Ci się coś stało.- powiedziała płacząc. Vic tylko pokiwała głową, dokończyła palić i wyjęła z plecaka ciastko. Zaczęła je powoli jeść, ale irytowało ją to, że wszyscy się na nią patrzą. Znów. Wyjęła telefon z kieszeni i napisała wiadomość do Monic
Do: Monic😘
Możecie się tak nie patrzeć. To jest wkurwiające!
Wysłała i Monic ją zaraz odczytała. Powiedziała do Lily i chłopaków, że idą i do Mika, żeby przypilnował jej siostrę. Wszyscy pokiwała głowami. Odeszli. Została sam na sam z Mikiem. Ten się na nią gapił jak na jakiś cud, ale kiedy zobaczył spojrzenie Vic od razu odwrócił wzrok.
- Wszystko Okay?- zapytał. Dziewczyna tylko wzruszyłam ramionami i schowała połowę ciastka do plecaka, bo już nie miała siły jeść.
- Proszę.. Odezwij się- powiedział zdesperowany. W nastolatce coś pękło. Czuła, że może mu zaufać, chociaż jeszcze niedawno ją męczył razem z Davidem. Spojrzała na niego i próbowała coś powiedzieć. W końcu jej się udało. Sama była zdziwiona.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- C.. Co?- zająknął się zdziwiony.
- Czemu stanąłeś w mojej obronie?- powiedziała zachrypniętym głosem.
- Nie wiem. Od dawna mnie już wkurwiał.
- Aha.- powiedziała i w tym czasie przyszła Monic. Dziewczyna patrzyła zszokowana na siostrę.
- Co Ty jej zrobiłeś?- wydukała.
- A co miałem zrobić?
- No.. Ona nie odezwała się słowem odkąd się znalazła, a wystarczyły dwie minuty z Tobą i Ona mówi..
- To się nazywa urok osobisty.- wypiął dumnie klatę.
- Ta chyba głupota osobistą mruknęła Vic.
- Coś Ty powiedziała?- zapytał i zaczął do niej podchodzić. Ona wiedząc co się szykuje zaczęła uciekać. Ganiali się tak po całym boisku, aż zadzwonił dzwonek...
On wszystko zepsuł...
ROZDZIAŁ 21:
Następnego dnia Vicky wstała w trochę lepszym humorze, niż prze ostatni miesiąc, ale to nie zmienia faktu, że czuje się jak gówno. Kiedy była przez ostatni miesiąc w pokoju, Justin przychodził do niej i mówił, że jest nic nie warta. Że nikt jej nie kocha, matka chciała się jej pozbyć z domu, podczas wypadku, to Ona miała zginąć, a nie jej ojciec. Justin wiedział, że śmierć jego ukochanej córeczki, by Go bardziej bolała. To Ona miała zginąć, a nie jej ojciec i to ją dołowało jeszcze bardziej. Gdyby faktycznie wtedy w Polsce , Ona by zginęła, to Max i Alex by żyli. Rodzina byłaby szczęśliwa i Kyle, bo tak miała na imię dziewczyna, którą męczyła w szkole, miałaby spokój. Vic nie wiedziała że dziewczyna po tych wszystkich wyzwiskach, płakała całe noce, cięła się.. Myśli rozsadzały ją od środka. Nie mogła tego wytrzymać. Podeszła do szafeczki i wyjęła z niej swoją pozytywkę, gdzie miała schowane pełno żyletek. Wzięła jedną i schowała z powrotem rzecz do szafki. Nikt o tym nie wiedział. Podeszła do łóżka i usiadła na nim. Bawiła się żyletką w ręce, aż w końcu zrobiła na żyle jedną głęboką kreskę, później drugą i trzecią. Żyły były na pewno przecięte, więc schowała żyletkę pod łóżko i w tym samym momencie do pokoju wszedł Daniel. Jej młodszy brat. Kiedy zobaczył krew, zaczął wołać swoją mamę. Kobieta przybiegła i kiedy zobaczyła córkę, łzy napłynęły jej do oczu. Podbiegła do córki i swoim szalikiem zawinęła rękę nad ranami, żeby zatamować krwawienie. Krzyczałam, żeby Monic wezwała pogotowie, ale odpowiedziała jej głucha cisza. Monic wyszła odprowadzić na dół Lily. Kiedy była przed drzwiami usłyszała płacz swojej mamy i młodszego brata. Wbiegła szybko do mieszkania i zobaczyła brata przed pokojem, który dzieliła z siostrą. Pobiegła tam szybko i zobaczyła zakrwawiona, ledwo przytomną siostrę i płaczącą mamę. Od razu złapała za telefon i wezwała pogotowie. Miały tyle szczęścia, że mieszkały na prawdę blisko szpitala, więc pogotowie zjawiło się w ich mieszkaniu, kiedy dziewczyna nacisnęła czerwoną słuchawkę. Kobieta po drugiej stronie słysząc o próbie samobójczej, od razu wysłała pogotowie na podany adres i próbowała uspokoić płaczącą nastolatkę. Pogotowie zabrało dziewczynę i jej matkę do szpitala i po drodze robili coś, żeby choć trochę zatamować krew. Kiedy dotarli do szpitala, lekarz od razu wziął ją na salę operacyjną, ponieważ dziewczyna poprzecinała żyły i zaczął zszywać rany. Udało mu się uratować nastolatkę, ale straciła naprawdę dużo krwi. Wyszedł na korytarz, żeby poinformować jej rodzicielkę, że się udało, ale nie mógł jej nigdziez znaleźć. Od pielęgniarki dowiedział się, że kobieta zemdlała i leży na sali. Dowiedział się też że przyszło rodzeństwo pacjentki z próbą samobójczą. Odnalazł trójkę osób i przekazał im wiadomość, że siostra żyje, ale też, że ich matka zemdlała. Dziewczyna poszła odwiedzić matkę, która wyglądała jak wrak człowieka. Kobieta najpierw straciła męża i musiała się uporać z depresją córki, która myślała, że to przez nią, co nie było prawdą. Potem tą córkę straciła na prawie cztery miesiące, a gdy się znalazła, próbowała popełnić samobójstwo. Dla matki to duże przeżycie.
Justin wkręcał Vicky, że to Ona miała zginąć, ale to nie była prawda. On nie miał pojęcia o tym wypadku. Dowiedział się dopiero później od Alex'a, którego myślał, że zabił. Vicky mu w końcu w to uwierzyła i skończyło się próbą samobójczą, o której Jus nie nie wiedział.
~*~
~~Dwa dni później~~
Vicky się wybudziła ze śpiączki farmakologicznej. Dziewczyna nawet nie rozejrzała się po sali, tylko patrzyła tępo w sufit. Znowu myśli ją rozsadzały od środka, a Ona nie mogła nic z tym zrobić. Tak bardzo chciała zapomnieć, ale tak się nie da. Nie da się od tak wyczyścić pamięci z tych złych wspomnień, a te dobre zostawić, choć tak bardzo chciała. Do sali ktoś wszedł, ale Ona nie zwróciła na to uwagi. Do jej łóżka podeszła jej siostra z mamą, na które nie spojrzała. Jej mamę wypisano w ten sam dzień, bo zemdlała z przemęczenia i kazali iść do domu wypocząć. Kiedy kobiety zobaczyły, że pacjentka ma otwarte oczy od razu zawołały lekarza. Mężczyzna przybiegł i zaczął robić jej badania.
- Jak się czujesz?- zapytał licząc, na odpowiedź, ale jej nie został. Dziewczyna patrzyła tępo w sufit i utonęła w wspomnieniach, kiedy to Justin do niej przychodził i się razem śmiali, gadali... Tak bardzo chciała przez ostatni miesiąc, żeby było jak wtedy, ale tak się nie stało. On był jak bez serca. Przychodził, gwałcił ją, bił, wyzywał, wciskał kity i wychodził, zostawiając ją na podłodze, płaczącą i brudną od krwi.
Dziewczynie do oczu napłynęły łzy. Nie chciała pamiętać. Chciała umrzeć, ale jak widać, to jeszcze nie jest jej czas. Kiedy lekarz wyszedł rodzicielka nastolatki usiadła na krzesełku, koło łóżka i zaczęła płakać. Vic spojrzała na nią i złapała za jej rękę. Kobieta spojrzała na nią z uśmiechem na ustach. Chciała go odwzajemnić, ale nie potrafiła. Patrzyła na kobietę z bólem w oczach, dopóki nie zasnęła.
~~Tydzień później~~
Dzisiaj Vicky wychodzi ze szpitala. Lekarz prowadzący chciał ją wysłać do szpitala psychiatrycznego, ale,jej matka się nie zgodziła. Chciała się na cieszyć w końcu obecnością córki i lekarz to zrozumiał. W końcu nie widziała jej ponad cztery miesiące. Vic, żeby się porozumieć z rodziną pisała sms'y. Bardzo chciała się odezwać, ale coś ją blokowało. Przez ten tydzień miała trzy rozmowy z psychologiem, ale żeby nic nie wyczytała to kiedy kobieta wchodziła do sali ta zamykała oczy i udawała, że śpi. Policja też była, ale nic się nie dowiedzieli. Ona nie ma zamiaru wydać Mii, Lucy, Amy i Ian'a, a gdyby wydała Justina, to automatycznie by coś na nich znaleźli. Kiedy weszła do domu, wysłała mamie sms'a, że chce wrócić do szkoły. Po długich namowach, kobieta się zgodziła. Już jutro miała wrócić, ale jej matka dzisiaj idzie do szkoły załatwić wszystko z jej wychowawczynią. Vic miała jeszcze jedną prośbę, a mianowicie, żeby nikomu z klasy nie mówili, że wraca. Tylko nauczycielom. Kiedy jej rodzicielka wyszła z mieszkania, ta poszła po wodę do kuchni. Kiedy się napiła, wzięła nowy telefon, który kupiła jej mama i słuchawki i położyła się do łóżka. Nie jadła nic od tego czasu co uciekła, a nawet dłużej, ale w szpitalu nafaszerowali ją jakimiś lekami, które miały jej niby pomóc. Tak się nie stało. Słuchała muzyki do wieczora. O godzinie 20:34 poszła wziąć prysznic i spać.. Jutro czeka ją w końcu szkoła i musi się wyspać.
sobota, 30 kwietnia 2016
ROZDZIAŁ 20
Zaczął mnie obmacywać. Szarpałam się, krzyczałam, biłam go pięściami gdzie popadnie, ale to nic nie dało. Tylko za to obrywałam. W końcu dałam sobie spokój i leżałam płacząc. Jus zaczął ściągać z nas ubrania. Nie miałam nawet siły, żeby go odepchnąć. Po prostu leżałam i płakałam pod nim. W końcu wszedł we mnie gwałtownie, na co krzyknęłam.
- Zamknij ryj kurwo. Jesteś nic nie znaczącym śmieciem wchodzącym po tym świecie!- warczał mi do ucha bijąc mnie. Błagam niech to się już skończy.
~~ Miesiąc później ~~
Co byście czuli, gdy codziennie jesteście gwałceni? Wyzywani? Bici? Poniżani? No więc ja tak mam.
Co czuję?
Nic.
Kompletnie nic.
To tak jakby wyprali ze mnie uczucia.
Nie czuję nic, poza obojętnością.
Dzisiaj jak u mnie był i robił to co przez ostatni miesiąc, dowiedziałam się, że muszą uciekać, bo policja wpadła na trop. Wiedzą gdzie jestem. Dzisiaj ucieknę. To moja szansa. Jutro uciekają z miasta, więc dzisiaj w nocy ucieknę. Jak? Przez okno. Justin myśli, że boję się wyskoczyć i to prawda, ale blisko parapety jest jakaś rura, po której zejdę. Może mi się uda, a może nie. Przekonam się wieczorem. Jest godzina 18: 56. Za cztery minuty przyjdzie Justin i zrobi to co zawsze.
Nie myliłam się. Trzy minuty później usłyszałam kroki na schodach.
Kroki na korytarzu.
Łapanie za klamkę.
Otwieranie drzwi.
Do pokoju weszła Mia. Jak mnie zobaczyła wybuchła płaczem. Podeszła do mnie i przytulia.
- Vic.. Przepraszam, że nic nie zrobiłam przez ten miesiąc, ale.. On nas tutaj nie wypuszczał. Dzisiaj do Ciebie nie przyjdzie. Nie ma Go. On już wyjechał, a my jedziemy jutro. Proszę spakuj się.... Jeszcze raz Przepraszam kochanie.- powiedziała i wyszła. Odczekałam jeszcze pół godziny i poszłam do łazienki. Puściłam wodę i napełniłam wannę, żeby myśleli, że się kąpie i poszłam do pokoju. Wzięłam z szafy ubrania i włożyłam je na siebie. Do plecaka wrzuciłam trochę ubrań, papierosy i zapalniczkę. Podeszłam do okna i je otworzyłam. Alarm wyłączył Justin jakiś tydzień temu, co teraz mi się przydało. Wyrzuciłam plecak i złapałam się rury. Weszłam po niej, co mi trochę zajęło, bo dawno tego nie robiłam, ale w końcu mi się udało. Odszukałam plecak i biegiem rzuciłam się ku furtce. Na szczęście w niej nie było zainstalowanego alarmu, bo inaczej chyba bym się zabiła. Wybiegłam na ulicę i zaczęłam biec w kierunku mieszkania. Kiedy byłam blisko odetchnęłam z ulgą. Pozostało mi przejść przez ulicę. Nadal biegłam, ale trochę wolniej. Byłam już na pasach, ale nie zauważyłam samochodu. Zaczął na mnie trąbić, ale nie zdarzył zahamować. Uderzył we mnie, ale na szczęście nie tak mocno, żeby mi się coś stało. W tamtym domu się trochę uodporniłam na ból, ale i tak bolał mnie brzuch, plecy i ręka. Na szczęście to tylko stłuczenie. Wstałam z ziemi, na której leżałam i szlam w stronę domu. Już nie daleko.
- Hej! Zatrzymaj się! Nic Ci nie jest?- z samochodu wysiadła jakaś dziewczyna, a zaraz za nią Monic. Kiedy Ją zobaczyłam wybuchłam płaczem. Podbiegła do mnie i przytuliła.
- Vic nic Ci nie jest? Boli Cię coś? - zaczęła mię wypytywać. Pokiwałam tylko głową i wskazałam na blok, w którym mieszkamy. Wspominałam, że się nie odzywam od jakiegoś tygodnia? Nie? To teraz wspominam. Monic od razu zrozumiała o co chodzi i zaczęła mnie prowadzić.
- Lily poczekasz chwilę?- zapytała a ta pokiwała głową zszokowana i wsiadła do samochodu. Zgasiła go, zamknęła i podbiegła do nas.
- Daj ten plecak- powiedziała i wzięła go ode mnie. Poszłyśmy do mieszkania. Kiedy byłyśmy przed naszymi drzwiami wyjęła z torebki klucze i włożyła je do zamka. Przekręciła nimi dwa razy i pchnęła płytę.
- Monic? Zapomniałaś czegoś? Przecież miałaś nocować u Lily.- usłyszałam głos mamy i kroki. Kiedy znalazła się przed nami spuściłam głowę. Kobieta nie poznała mnie, bo przefarbowałam włosy.
- Kto to?- zapytała a ja podniosłam głowę. Kiedy mnie ujrzała łzy wypłynęły z jej oczu.
- Vic.. Gdzieś Ty była?- zapytała a ja rzuciłam się w jej stronę. Wtuliłam się w kobietę i płakałam. Miałam ochotę jej o wszystkim opowiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- Lily. Zanocujesz dzisiaj u nas Ty? Bo ja nie dam rady teraz gdzieś wyjść.- zapytała Monic, a ta pokiwała głową.
- Dobra tylko czekaj. Pójdę zaparkować samochód.- powiedziała i wyszła. Poszłam z mamą do salonu i kobieta zrobiła mi herbaty. Wypiłam ją i poszłam się położyć. Ostatnią myślą przed zaśnięciem było:
Wreszcie w domu...
Nie myliłam się. Trzy minuty później usłyszałam kroki na schodach.
Kroki na korytarzu.
Łapanie za klamkę.
Otwieranie drzwi.
Do pokoju weszła Mia. Jak mnie zobaczyła wybuchła płaczem. Podeszła do mnie i przytulia.
- Vic.. Przepraszam, że nic nie zrobiłam przez ten miesiąc, ale.. On nas tutaj nie wypuszczał. Dzisiaj do Ciebie nie przyjdzie. Nie ma Go. On już wyjechał, a my jedziemy jutro. Proszę spakuj się.... Jeszcze raz Przepraszam kochanie.- powiedziała i wyszła. Odczekałam jeszcze pół godziny i poszłam do łazienki. Puściłam wodę i napełniłam wannę, żeby myśleli, że się kąpie i poszłam do pokoju. Wzięłam z szafy ubrania i włożyłam je na siebie. Do plecaka wrzuciłam trochę ubrań, papierosy i zapalniczkę. Podeszłam do okna i je otworzyłam. Alarm wyłączył Justin jakiś tydzień temu, co teraz mi się przydało. Wyrzuciłam plecak i złapałam się rury. Weszłam po niej, co mi trochę zajęło, bo dawno tego nie robiłam, ale w końcu mi się udało. Odszukałam plecak i biegiem rzuciłam się ku furtce. Na szczęście w niej nie było zainstalowanego alarmu, bo inaczej chyba bym się zabiła. Wybiegłam na ulicę i zaczęłam biec w kierunku mieszkania. Kiedy byłam blisko odetchnęłam z ulgą. Pozostało mi przejść przez ulicę. Nadal biegłam, ale trochę wolniej. Byłam już na pasach, ale nie zauważyłam samochodu. Zaczął na mnie trąbić, ale nie zdarzył zahamować. Uderzył we mnie, ale na szczęście nie tak mocno, żeby mi się coś stało. W tamtym domu się trochę uodporniłam na ból, ale i tak bolał mnie brzuch, plecy i ręka. Na szczęście to tylko stłuczenie. Wstałam z ziemi, na której leżałam i szlam w stronę domu. Już nie daleko.
- Hej! Zatrzymaj się! Nic Ci nie jest?- z samochodu wysiadła jakaś dziewczyna, a zaraz za nią Monic. Kiedy Ją zobaczyłam wybuchłam płaczem. Podbiegła do mnie i przytuliła.
- Vic nic Ci nie jest? Boli Cię coś? - zaczęła mię wypytywać. Pokiwałam tylko głową i wskazałam na blok, w którym mieszkamy. Wspominałam, że się nie odzywam od jakiegoś tygodnia? Nie? To teraz wspominam. Monic od razu zrozumiała o co chodzi i zaczęła mnie prowadzić.
- Lily poczekasz chwilę?- zapytała a ta pokiwała głową zszokowana i wsiadła do samochodu. Zgasiła go, zamknęła i podbiegła do nas.
- Daj ten plecak- powiedziała i wzięła go ode mnie. Poszłyśmy do mieszkania. Kiedy byłyśmy przed naszymi drzwiami wyjęła z torebki klucze i włożyła je do zamka. Przekręciła nimi dwa razy i pchnęła płytę.
- Monic? Zapomniałaś czegoś? Przecież miałaś nocować u Lily.- usłyszałam głos mamy i kroki. Kiedy znalazła się przed nami spuściłam głowę. Kobieta nie poznała mnie, bo przefarbowałam włosy.
- Kto to?- zapytała a ja podniosłam głowę. Kiedy mnie ujrzała łzy wypłynęły z jej oczu.
- Vic.. Gdzieś Ty była?- zapytała a ja rzuciłam się w jej stronę. Wtuliłam się w kobietę i płakałam. Miałam ochotę jej o wszystkim opowiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- Lily. Zanocujesz dzisiaj u nas Ty? Bo ja nie dam rady teraz gdzieś wyjść.- zapytała Monic, a ta pokiwała głową.
- Dobra tylko czekaj. Pójdę zaparkować samochód.- powiedziała i wyszła. Poszłam z mamą do salonu i kobieta zrobiła mi herbaty. Wypiłam ją i poszłam się położyć. Ostatnią myślą przed zaśnięciem było:
Wreszcie w domu...
piątek, 29 kwietnia 2016
INFO
Nowy rozdział powinien się pojawić jutro. Przepraszam, że nie dodaje tak długo, ale teraz nie mam po prostu czasu.
wtorek, 26 kwietnia 2016
ROZDZIAŁ 19
Nie wiem czemu się tak wkurwił. Zadałam pytanie, jak każda porwana osoba, więc o co mu chodzi? Nawet nie zamknął okna. Dopaliłam do końca, wyrzuciłam peta i zamknęła okno. Wyszłam z pokoju i zeszłym na dół. Wszędzie go szukałam, ale go nie było.
- Hej wiecie gdzie jest Justin?- zapytałam dziewczyny, które były w salonie.
- Wyszedł chwilę temu strasznie wkurwiony a co?- powiedziała Mia.
- Nie nic- odpowiedziałam i chciałam wyjść, ale poczuła uścisk na nadgarstku. Za mną stał Ian z kamienną twarzą. Pociągnął mnie do kuchni i postawił przede mną talerz z tostami.
- Vic powiedz mi co z Tobą nie tak?- zapytał a ja spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Musiałaś się mu pytać po co Cię porwał? Wiesz, że On teraz będzie dla Ciebie sto razy gorszy niż na początku?- zapytał a ja wytrzeszczyłam oczy. Ale jak to gorszy? Przecież ja nic nie zrobiłam.
- A.. Ale dlaczego? Co ja mu w ogóle zrobiłam co?! Kurwa powiedz mi, bo ja nie wiem nawet dlaczego tu jestem!- wykryć za lam w jego stronę.
- Okay powiem Ci, ale nie tutaj. Chodź.- powiedział i pociągnął mnie za rękę na górę. Weszliśmy do pokoju i u siedlisku na łóżku. Ja wzięłam z szafki lody i zaczęłam jeść.
- No więc wynajął go chłopak, dziewczyny, której w szkole nie dawałaś spokoju. Ale kiedy powiedział twoje nazwisko w Justine coś pękło. Znał to nazwisko bardzo dobrze. Twój ojciec. Miał u nas dług ą jak go zaczęliśmy straszyć.. Nie chce się wierzyć, ale On zgwałcił i zabił siostrę Jus'a. A potem z tobą miał wypadek, w którym zginął. Justin przysiągł sobie zemstę i znalazł Ciebie. A reszty się domysł.-powiedział i uśmiechnął się współczująco. Nie mogłam uwierzyć w to co mówi. Mój tata? Nie to nie może być prawda. Nie. Nie. Nie. Kurwa nie! On nie potrafił muchy skrzywdzić a co dopiero człowieka. Chociaż to przez niego się mnie bali. Był napakowany, wytatuowany i wyszczekany. Kiedy sobie to wyobraziłam cofali mi się. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam to, co dzisiaj jadłam. Kiedy skończyłam, umysłami zęby i poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i myślałam o wszystkim płacząc. Nagle spojrzałam na rękę i przypomniała sobie o żyletce. A może tak od razu się zabić, niż cierpieć? Nie, nie mogę. Obiecałam sobie być silną. Nawet nie wiem kiedy zasnęła.
~*~
Obudziły mnie czyjeś ręce na mojej twarzy. Otworzyła oczy i ujrzała Jus'a. Uśmiechnęłam się, ale kiedy przypomniała sobie to co mówił mi Ian. Uśmiech od razu znikł mi z twarzy a zastąpił go grymas. Widziałam w Jego oczach, że jest naćpany.
O kurwa! Będzie źle. Bardzo źle.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że taki krótki, ale nie mogę dłuższego napisać, bo wychodzi.
Czytasz=komentujesz
-------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że taki krótki, ale nie mogę dłuższego napisać, bo wychodzi.
Czytasz=komentujesz
poniedziałek, 25 kwietnia 2016
ROZDZIAŁ 18
Obudziłam się w pokoju tym co zawsze. Rozejrzałam się po pokoju, ale nic ani nikogo nie zobaczyłam. Wstałam z łóżka i zakręciło mi się w głowie. Przytrzymałam się ramy łóżka i kiedy przestało kręcić mi się w głowie podeszłam do drzwi. Otwarłam je i wyszłam z pokoju. Z ledwością, przez mroczki w oczach, zeszłam po schodach i skierowałam się w stronę kuchni, gdzie wszyscy już siedzieli. Kiedy Monic mnie zobaczyła podbiegła i pomogła dojść do wysepki.
- Vic powiesz mi dlaczego zemdlałaś? - zapytał Jus.
- Ile spalam?- chciałam się dowiedzieć ile godzin mieli na zamartwianie się o mnie.
- Dwa dni. A teraz Ty mi odpowiedz.- powiedział. Co? Dwa dni? A ja myślałam, że będę spała jakieś dwie, trzy godziny, ale nie dwa dni na miłość Boską! Ale w sumie w ostatnim czasie się dużo działo, więc...
- Odpowiesz czy nie?- moje przemyślenia przerwał Justin.
- No bo ten.. Jak Ci to powiedzieć?
- Po prostu mów!- warknął wkurwiony, ale czemu.
- No bo ja przez tydzień nic nie jadłam- powiedziała szybko. Wszyscy na mnie spojrzeli a ja tylko się lekko uśmiechnęłam. Ian od razu zaczął mi robić tosty.
- Czy Ty jesteś normalna? Przecież mogłaś tego nie przeżyć!- zaczął krzyczeć Justin. Wtedy mi o to chodziło. Żeby zasnąć i się nie obudzić, ale jak wrócili, chciałam zacząć jeść, lecz nie potrafiłam. Nie mogłam nic przełknąć. Jak już stwierdziłam, że się przełamię to zemdlałam. I to na dwa dni! Nie mogę uwierzyć że tak długo się martwili, bo nie wiedzieli o co chodzi. Kiedy usłyszałam słowa Justin'a, zabolało. Nie wiem czemu,ale zabolało. Łzy zebrały mi się w oczach i spojrzałam na wszystkich po kolei, po czym wybiegłam z kuchni i wbiegłam do łazienki, gdzie drzwi były już wstawione. Zamknęłam je na klucz, oparłam się o nie i zjechałam na podłogę. Nawet nie wiem kiedy się stałam taką beksą. Miałam to sobie za złe. Zawsze myślałam, że jestem silna. Kiedyś nawet oglądałam film, gdzie główna bohaterka próbowała popełnić samobójstwo, bo była gwałcona, bita, wysuwana i poniżana, ale i tak na koniec się zakochała w swoim porywaczu. Przez cały film się śmiałam. Stwierdziłam, że jak to ja bym była na jej miejscu to bym była silniejsza. Nawet pamiętam słowa mojej mamy:
" Nie śmiej się z takich rzeczy, bo skąd wiesz, że Tobie się nie przytrafi coś takiego? Los lubi płatać figle"
Wtedy ją wyśmiałam a teraz się okazuje, że jestem jeszcze słabsza niż ta laska. Nie chcę być taka. Taka słaba ja mnie przeraża. Muszę być silniejsza. Ja będę silniejsza. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Nie chciałam nikomu otwierać ani się z nikim kłócić, więc podeszłam do wanny i puściłam wodę. W sumie skoro już jestem w łazience i nie mam co robić to się wykąpię. Powlewałam olejków relaksacyjnych i wyjrzałam za drzwi. Nikogo nie było. Pobiegłam szybko do pokoju i wzięłam bieliznę i ciuchy i pobiegłam do łazienki. Weszłam naga do wanny i leżałam w niej godzinę. Wyszłam, bo woda się zaczęła robić zimna. Ubrałam się i wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni i z lodówki wzięłam jogurt a z szafki chipsy, żelki i jakieś ciastka. Podeszłam jeszcze do zamrażalki i wzięłam z niej lody ciasteczkowe. Z tym wszystkim poszlak do góry. Weszłam do pokoju i wszystko wylądowało na ziemi. Siedzieli tam wszyscy. Wystraszyłam się. Spojrzałam w dół i zobaczyłam że wszystko było całe, oprócz lodów, na które miałam największą ochotę. Jęknęłam przeciągle i zaczęłam zbierać to co się uratowało. Sprzątnęłam też te lody ( brudząc się przy tym ) i poszłam do kuchni. Wyrzuciłam to wszystko i wzięłam drugie pudełko lodów. Poszłam na górę do pokoju, gdzie był już tylko Jus. Usiadłam na łóżko, ale po chwili wstałam. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej papierosy. Jus już stał przy otwartym oknie i pieprzył coś o tym żebym mu wybaczyła. A mnie ciało się na język tylko jedno pytanie.
- Dlaczego ja? Dlaczego mnie uprowadziłeś?- kiedy to usłyszał wyszedł wkurwiony z pokoju.
Jeszcze nie wiedziałam, że to pytanie było najgorszym, co mogłam zrobić...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam!
Czytasz to proszę Cię skomentuj.
To motywuje!!😘😍
sobota, 16 kwietnia 2016
INFORMACJA
Chciałam powiedzieć że nie wiem kiedy będą się pojawiać nowe posty. Popsułam laptopa i muszę czekać aż przyjdzie z naprawy.
Przepraszam bardzo.
Ci co to czytają, bardzo pozdrawiam i kocham! :-*
piątek, 15 kwietnia 2016
ROZDZIAŁ 17:
"Spójrz w moje oczy, są pełne strachu.
Powiedz mi, czy czujesz to samo?"
Rano wstałam w złym humorze. Ale co ja chcę jak zostałam porwana, zgwałcona, bita... Taa i po tym mam mieć zajebisty humor. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam ten kąplet i się ubrałam . O kurwa Hope! Dawno jej nie widziałam. A jak coś się jej stało? Nie wybaczę sobie. Przywiązałam się strasznie do tego psa. Zbiegłam szybko na dół i zaczęłam jej wszędzie szukać. Przeczesałam cały salon i pobiegłam do kuchni. Siedziała u Monic na kolanach a ta ją karmiła, ale jak Hope zobaczyła mnie zaczęła piszczeć, bo chciała zejść z nóg Monic. Ta ją położyła na podłodze i piesek od razu podbiegł do mnie. Wzięłam ją na ręce a Ona zaczęła mnie lizać po twarzy. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej sok bananowy. Nalałam Go sobie do szklanki i wypiłam duszkiem. W pomieszczeniu panowała napięta atmosfera i zgaduję że ze względu na mnie. Nie patrząc na nikogo poszłam do pokoju. Przeczesałam wszystkie szafki i szuflady, aż w końcu znalazłam. Papierosy to jedyne czego teraz potrzebowałam. Odpaliłam jednego i podeszłam do okna.
Chciałam je otworzyć, ale w całym domu zaczął piszczeć alarm. No tak zapomniałam. Po chwili do pokoju wbiegł Jus, ale gdy zobaczył mnie wystraszoną, z papierosem w ręku, tylko się zaśmiał. Podszedł i mnie przytulił. Zaraz otworzył okno i mnie puścił. Poczęstowałam go jednym, którego wziął z chęcią i odpalił.
Kiedy spaliłam wywaliłam peta i usiadłam na łóżku. Jus uczynił to samo. Usiadł i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego i czułam się strasznie dziwnie. Nie wiem jak to opisać, ale nie mogłam się od niego oderwać. Położyliśmy się i On zawisł nade mną. Patrzeliśmy sobie w oczy, kiedy On zaczął się zbliżać. Po chwili dotknęliśmy swoich ust. Zaczęliśmy się całować. To nie był agresywny pocałunek, tylko czuły. Zajebisty.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy na moje policzki wpełzł rumieniec.
-Pięknie Ci z rumieńcami-powiedział a ja jeszcze bardziej się zarumieniłam. Zakryłam twarz rękami a on się zaśmiał.
-Vic. Powiedz coś. Błagam.-powiedział. Spojrzałam na niego i próbowałam się przełamać. w Końcu mi się udało.
-To był jeden z najlepszych pocałunków w moim życiu.-powiedziałam i zakryłam twarz. Justin zaśmiał się melodyjnie. Uderzyłam Go w głowę i spiorunowałam spojrzeniem. -Nie śmiej się ze mnie- mruknęłam. Złapał się za głowę i udawał że płacze.
-To.. To bolało. Dzie..wczyno Ty uczuć nie ma...sz?- zapytał a ja wybuchłam śmiechem. Uśmiechnął się i po chwili do pokoju wszyscy wbiegli. Ja nie mogłam opanować śmiechu. Patrzeli się na mnie jak na wariatkę, która dopiero co uciekła z psychiatryka. Justin pobiegł w ich stronę, cały czas udając płacz i krzyknął:
-O..Ona s..się nad..e m..mną z..znę...ca-zaczął się jąkać a ja wybuchłam jeszcze większym śmiechem. Tamci poszli w moje ślady i zaraz też się śmiali.
-Cicho!-krzyknął Jus. Wszyscy się uspokoiliśmy a po chwili powiedział- Widzicie dzięki mnie się odezwała i zaśmiała.- Powiedział i teraz to On wybuchł śmiechem.
-Zabiję Cię Bieber-krzyknęłam i zerwałam się z łóżka i pobiegłam w jego stronę. Ten zaczął uciekać a ja Go goniłam. Lataliśmy tak po całym domu śmiejąc się a reszta się nam przyglądała. W końcu się zatrzymał a ja wpadłam w niego. Przewiesił mnie przez ramię i poszedł w stronę sofy. Biłam go i wyzywałam żeby mnie puścił. Zrobił to dopiero na sofie, gdzie zaczął mnie łaskotać. Wybuchłam śmiechem i Błagałam Go żeby przestał.
-A co ja z tego będę miał?
-No nie wiem..-udawałam że się zamyśliłam -nic- powiedziałam a ten znowu mnie zaczął łaskotać.
-D..dobra c..o ch..cesz?- zapytałam a on wskazał na swój policzek. Podniosłam się na łokciach i chciałam Go pocałować w polik, ale ten w ostatnim momencie odwrócił twarz i pocałowałam Go w usta.Oderwałam się od Niego po chwili i wstałam. Szłam do kuchni kiedy zakręciło mi się w głowie. No tak przecież od pięciu dni nic nie jadłam. Miałam mroczki przed oczami. Ostatnie co usłyszałam to:
-Hej Vic wszystko Okay?
Zemdlałam.. Czemu to wszystko się mi przytrafia?..
Subskrybuj:
Posty (Atom)