Nie mogła w to uwierzyć. Przecież dopiero, co się pozbierała, myśląc, że ma od nich spokój. Oni nie mogli wrócić, a szczególnie teraz. Kiedy zdarzyła sobie wszystko w życiu poukładać. Nie mogła w to uwierzyć. Stała przed nim jak słup, nie mogąc się ruszyć nawet o milimetr. Była w za dużym szoku.
- Twojej zjebanej siostrzyczce chyba coś się stało- usłyszała głos Davida i po chwili Monic stała przy niej.
- Vic, co się stało?- zapytała widząc łzy w oczach siostry. Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko dalej wpatrywała się w chłopaka, który stał naprzeciwko z kamiennym wyrazem twarzy. Monic to zauważyła, bo spojrzała w tym kierunku, co jej siostra. Kiedy zobaczyła chłopaka, przeżyła szok. Pamiętała go. Kiedy u nich była i widziała siostrę szczęśliwą, dlatego nie wezwała policji. Pierwszy raz od śmierci ojca, widziała ją szczęśliwą, a potem się coś stało, o czym nie wiedziała, bo gdyby była tam szczęśliwa, nie uciekłaby. Nie miałaby depresji, prób samobójczych,
- Czego tu kurwa chcecie? Zostawcie moją siostrę w spokoju kurwa! Nie widzisz, że jest szczęśliwa?- zaczęła krzyczeć, wymachując rękami. Nie przejmowała się tym, że wszyscy się na nich patrzą, a Vic to bolało najbardziej. Nie chciała, żeby nieodpowiednie osoby o tym wiedziały. Dziewczyna rozejrzała się w około siebie i zobaczyła dziewczyny. Kawałek dalej, na parkingu, stał chłopak, który zniszczył jej życie. Złapała za ramię siostry i pociągnęła ją do tyłu, sama wychodząc przed chłopaka. Spojrzała mu w stronę oczy i widziała tam ból.
- Zostawcie. Mnie. W. Spokoju- wysyczała w jego stronę. Nie chciała być dla niego i dziewczyn taka wredna, ale musiała. Ze względu na chłopaka, który stał na parkingu. Zaczął do nich podchodzić. Dziewczyna, kiedy tylko to zobaczyła, rzuciła się w jego kierunku. Podbiegła do niego i spojrzała w oczy. Nie był naćpany. Na szczęście. Uderzyła go z pięści w twarz. Przez te trzy miesiące trochę ćwiczyła.
- Kurwa. Frajerze. Wypierdalaj. Stąd- wysyczała w jego stronę.
- Ojj kochanie... Ćwiczyłaś? Jesteś jakaś silniejsza niż za pierwszym razem.- chłopak ewidentnie sobie z niej kpił. Spojrzała na niego ze łzami w oczach a on się tylko zaśmiała.
- I za pierwszym razem nie byłaś taką beksą.- pokiwał głową i się zaśmiała.
- Nienawidzę Cię kurwa! Wypierdalaj z mojego życia!- krzyknęła.- A z resztą- machnęła ręką i zaczęła odchodzić, ale ktoś złapał ją za rękę. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego.
- Czego?- zapytała cicho, łamiącym się głosem.
- Idziesz ze mną- powiedział i zaczął ją ciągnąc w stronę samochodu. Dziewczyna się wyrwała z uścisku i pobiegła w stronę parku. Nie mogła pozwolić, by znów ją zniszczył. Biegła, ile sił w nogach. Słyszała za sobą kroki Jego, ale nie odwróciła się, żeby zobaczyć, jak daleko jest. Nie miała odwagi. Wbiegła na ulicę i usłyszała trąbienie. Spojrzała w prawo i ostatnie, co pamięta to nauczycielkę angielskiego za kierownicą i silny ból. Miała nadzieję, że odchodzi w końcu z tego świata, ale niestety tak nie było.
Justin, wiedząc, że to przez niego wpadła pod samochód, stał jak osłupiały. Opamiętał się w końcu i wziął nieprzytomne ciało dziewczyny. Pobiegł z nim do samochodu i pojechał do szpitala, nie zważając na przepisy drogowe. Liczyło się dla niego tylko to, żeby ją uratować.
Kiedy przyjechał pod szkołę, chciał ją przeprosić. Wiedział, że to nic nie da, ale czułby się lepiej. Wiedział, że ta krzywda, którą jej wyrządził, jest ni wybaczalna, ale wtedy kierowała nim nienawiść i zemsta do jej ojca. Kiedy wyjechali, a dziewczynie się udało uciec, miał sobie za złe, to co robił. Popadł w alkoholizm. Codziennie pił, imprezował...
Przyjaciele nie wiedzieli, co mają zrobić, aż w końcu Mia podsunęła mu pomysł, żeby ją odwiedzić. Nie chciała źle. Oczywiście że nie. Po prostu nie mogła patrzeć jak jej przyjaciel cierpi. Nie mogła znieść tego widoku. To było jak wbijanie sztyletów w serce.
Jus, kiedy dotarł do szpitala zaczął krzyczeć, żeby mu pomogli. Kiedy dobiegł do nich lekarz, wcale nie był zdziwiony widokiem dziewczyny. Kiedy dowiedział się o wypadku, wtedy był zdziwiony. Wziął szybko dziewczynę na jakąś salę i próbował ją ratować. Justin usiadł na krzesełku przed salą i czekał.
Usłyszał kroki i spojrzał na lewo. Zobaczył dziewczyny, Ian'a, Monic, jakąś dziewczynę i chłopaków.
- To przez Ciebie, Ona znowu tu jest! Słyszysz? To wszystko twoja wina! Wiedz, że Ona i cała moja rodzina Cię nienawidzi!- wykrzyczałam w jego stronę Monic i rozpłakała się jeszcze bardziej. Wtuliła się w Alana i płakała.
Chłopak, kiedy to usłyszał, załamał się jeszcze bardziej. Złapał za plecak Vicky i odnalazł piórnik. Otworzył go i odnalazł to, co go w tej chwili najbardziej interesowało.
Żyletka.
Chciał popełnić samobójstwo. Nie mógł już tego wytrzymać. Pobiegł w stronę toalety.
- On ma żyletkę- krzyknęła Lucy. Ian, słysząc to od razu pobiegł za nim. Kiedy udało mu się wyważyć drzwi, Justina wziął lekarz na salę, żeby zaszyć mu rany...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz