wtorek, 21 czerwca 2016

Rozdział 27:



Justin patrzył na oddalającą się postać dziewczyny. Nie chciał, żeby sobie przypomniała. Nie tak szybko. Kiedy jej nie widział,( wtedy, co mu uciekła), cały czas o niej myślał i uświadomił sobie, że ją kocha. Kiedy ją skrzywdził, nie był sobą. Ćpał i pił, żeby nie widzieć, jak jego serduszko, bo tak ją nazywał w myślach, cierpi. Nie zniósł by tego. Dopiero, kiedy uciekła, uświadomił sobie, co jej zrobił. Ciągle siedział w barach, na imprezach, albo w pokoju. Zabijała go myśl, że ją skrzywdził. A to wszystko, przez jej ojca. Ona nie była niczemu winna, a on ją zniszczył. Psychiczne i fizycznie.
Wrócił do samochodu i pojechał do domu. Po drodze cały czas o niej myślał. Nie wybaczyłby sobie, gdyby jej się coś stało. Nawet o tym myśleć nie mógł. Czuł się winny. I był. Gdyby dał jej spokój, byłaby szczęśliwa. Może by się wybiła i byłaby sławna. Miałaby chłopaka, przyjaciół, rodzinę, kasę...
A przez niego wszystko huj strzelił. Gdyby się o niej nie dowiedział. Teraz żałuje. Żałuje strasznie. Przecież mógł podejść, udawać normalnego chłopaka, a potem złamałby jej serce. Przynajmniej taki był na początku plan, ale on stwierdził, że to za mało. To teraz stwierdza, że to za dużo. Mógł sobie upolować jej siostrę. Na niej się zemścić, ale nie. Bo on zawsze wie lepiej. To miało bardziej zaboleć jej rodzinę, ale jeszcze wtedy nie wiedział, że zaczęli się nią interesować, kiedy przyniosła im kasę. 
- Halo!- warknął do wciąż dzwoniącego telefonu.
- Stary, gdzie Ty jesteś?- spytał Ian. 
- Jadę!- warknął i się rozłączył. Otworzył schowek i wyciągnął z niego paczkę fajek. Puścił kierownicę, mając w dupie fakt, że pędzi prawie dwie stówy i odpalił papierosa. Schował paczkę z powrotem i spojrzał za szybę. Jechał wprost na drzewo i choćby nie wiadomo jak się starał, nie udało by mu się zahamować.
Kolejna dusza w niebie, lub piekle...

***           Muzyka

Dziewczyna wciągnęła długą kreskę i czekała, aż narkotyk zacznie działać.
Kiedy się doczekała i chłopak to zauważył, musiał wykorzystać okazję. Przybliżył się do dziewczyny i zaczął ją całować i dotykać. Vic, mimo, że była pod wpływem, próbowała go odepchnąć, ale zakneblował jej ręce nad głową i związał sznurem, który znalazł na podłodze. Nie tracąc ani chwili, rozebrał ich i ją zgwałcił. W tym czasie Vicky sobie wszystko przypomniała. Chciała umrzeć.
Chłopak na tym nie poprzestał.Zaczął ja okładać pięściami. Chciał się odwdzięczyć. Przez nią stracił przyjaciela i reputację. Z Mikiem się znał od małego. Kiedy go stracił, przysiągł sobie, że się zemści. I dotrzymał słowa.
Na koniec złapał za szkło i poprzecinał jej żyły, a na kartce napisał list.
Przepraszam. Przepraszam, że to zrobiłam. Nie mogłam tak dłużej żyć. Nie chciałam. Nie dałam rady. 
Od samego początku pamiętałam wszystko, ale nie chciałam, żebyście zauważyli, co planuje zrobić. Nawet do Jus'a się zbliżyłam. I wiecie co? Kocham go. Nie wiem czemu, ale kocham go i chciałabym, aby mnie pochowano obok niego, gdy umrze. Nie ważne czy za tydzień, miesiąc, czy parę lat, ale moją ostatnią prośbą, jest leżeć obok niego. 
Przed śmiercią zostałaś znowu zgwałcona, tyle, że nie przez Justin'a, ale Davida. 
Po tym wszystkim nie dałam rady dłużej żyć. Za dużo cierpienia. Za dużo smutku. Za dużo łez. 
Chcę, żebyście ułożyli sobie życie.
Mama z tym lekarzem, który mnie zawsze przyjmował.
Monic z Alan'em.
A chłopacy ze swoimi drugimi połówkami.
Kocham was, pamiętajcie o tym.
Wasza Vicky.

Płakał, kiedy to pisał. Nie wiedział czemu to zrobił, ale wiedział, co napisał. Ukradł jej pamiętnik, w którym wszystko opisała. Złapał za jej telefon i napisał SMS' do Monic, żeby z całą rodziną przyszła do opuszczonego domu w lesie, a sam podciął sobie żyły. Oboje umarli.

Po trzydziestu minutach do domu weszła cała jej rodzina. Kiedy zobaczyli dwa trupy, myśleli, że zemdleją. Na szczęście nie brali jej najmłodszego braciszka.
Z płaczem podbiegła do dziewczyny i sprawdzili jej puls. Nie żyła. Chłopak to samo. Monika złapała za liścik i go przeczytali. Postanowili spełnić jej ostatnią prośbę.

***                     Muzyka

Tymczasem, Justin'a rozbitego na drzewie znalazła jakaś para, która, akurat jechała tą drogą. Wybiegli z samochodu i podbiegła zobaczyć, co z chłopakiem. Udało im się go wyciągnąć go z samochodu i sprawdzić puls. Nie żył. Dziewczyna znalazła jego telefon, weszła w spis połączeń i zadzwoniła pod ostatni wykręcany numer.
- Kurwa stary, gdzie Ty jesteś?! Jaja sobie ze mnie robisz?! Miałeś się pośpieszyć!- Ian krzyczał wkurzony do telefonu. 
- Emm... Przepraszam, ale właściciel tego telefonu nie żyje. Rozbił się na drzewie.- powiedziała, a świat chłopaka się zawalił. Przecież to był jego najlepszy przyjaciel.
- A... Ale jak?- spytał zrozpaczony.
- Nie wiem, ale mój partner zadzwonił już na pogotowie. W jakim szpitalu będzie napisze później. Przykro mi.- powiedziała, a chłopak się rozłączył.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Płakałam, kiedy to poszłam. Nie wierzę, że to już koniec. Jeszcze tylko epilog i opowiadanie zakończone. 
Mam jeszcze parę opowiadań, na które zapraszam!
~X

Zajrzyjcie i tam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz